niedziela, 16 września 2012

Film, który najchętniej zobaczysz z GPS-em w ręku.

 Są produkcje łatwe i trudne. Dziś przedstawiam Wam przykłady dzieł, które najchętniej obejrzałabym z kinowym przewodnikiem.
 1."Drzewo życia"- już pomijając te nieszczęsne dinozaury, na wstępie denerwowała mnie sama realizacja. Trzęsąca się kamera naprawdę nie jest najlepszym pomysłem, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jakaś część widzów może cierpieć na chorobę lokomocyjną (tak, mówię o sobie). Ogólnie dzieło Mallicka uważam za zwyczajny przerost formy nad treścią, ale nie jestem w stanie stwierdzić, na jak wielu płaszczyznach się opierało."Drzewo" jest jednym wielkim peanem na cześć stworzenia, a jak wiadomo takie tematy potraktowane zbyt obszernie mogą zmęczyć nie tylko zwykłego człowieka, ale i krytyków.Muzyka klasyczna? Specjalnie mi nie przeszkadza. Historia rodzinna? W porządku. Ale wątki filozoficzne, poparte niewyjaśnionymi pytaniami w próżnię,naprawdę nie są dla wszystkich. Nawet Sean Penn nie do końca rozumiał, co tak właściwie robił w tym filmie.

Przykładowo: ujęcie lecącej muchy, obraz idzie w niebo i słyszymy kobiecy głos "Dlaczego?".

2."Szpieg"-natłok zbyt wielu postaci w krótkim czasie powoduje, że zwyczajnie się gubię.W tej adaptacji mamy bowiem kilka, jak nie kilkanaście wątków, celowo ze sobą powiązanych i serwowanych w dość monotonny sposób. Na początku odwiedzamy Węgry, potem MI6, następnie gdzieś pomiędzy wynurza się Ricki Tarr i jego miłosny problem, później głębiej wchodzimy w dochodzenie Smiley'a, a na końcu ujawnia nam się dziwny finał, który po pierwszym seansie wszystkiego mi nie wyjaśnił. Dopiero wczytując się w opinie dowiedziałam się, że Bill i Jim byli gejami (czerwone skarpetki- serio w życiu bym się nie domyśliła, że oznaczają homoseksualizm), tak więc wina prawdopodobnie jest po mojej stronie-zwyczajnie nie miałam pojęcia o książce. Z drugiej strony, reżyser mógł pewne kwestie wytłumaczyć w nieco przystępniejszy sposób.

Parokrotnie korciło mnie, żeby darować sobie oglądanie.

3."Incepcja"- Nolan i jego pomysły mają ten problem, że potrafią nieco skołować. Cała teoria na temat zmieniania idei musiała stanowić duży kłopot, bo w momencie, gdy nasi bohaterowie wdrażają się do snu Fishera, Ariadne w którymś momencie zadaje pytanie w czyj umysł będą teraz wnikać. Za drugim razem wszystko staje się zupełnie jasne, ale nie ma to jak miły gest w stronę widza;)


4. "Godziny"- ciężko było przebrnąć przez ten film mając niewiele lat i mało pojęcia o pewnych sprawach (tak. "Trudne sprawy" mnie czegoś nauczyły- zawsze można wytoczyć pozew). Nie miałam pojęcia, że każda z kobiet żyła w różnych obszarach czasowych, które reprezentują trzy nurty feminizmu. Relacja Clarisse i Richarda była tak enigmatyczna jak się tylko dało. Czy Laura opuściła dom z powodu skrywanych ciągot do pań, czy raczej braku spełnienia? A może i to i to?


5. "Władca Pierścieni"- tak jest moi państwo, nie przeczytałam do końca sagi Tolkiena, bo nie mogłam znieść opisów, które zwyczajnie mnie przerastały. O ile mając naście lat nie do końca kapowałam o co chodzi w tej długaśnej produkcji, to już po kolejnym seansie wszystko grało jak orkiestra symfoniczna.


Tyle ode mnie. Jak widzicie większość problemów przysparza zwyczajny brak doinformowania wśród osób, które nie zapoznały się z literackim pierwowzorem. Mieliście podobne doświadczenia?


20 komentarzy:

  1. Podzielam w pełni twoje zdanie co do wszystkich wymienionych filmów, oprócz jednego - "Godziny", który uważam za jeden z najlepszych jakie widziałam. Ale tak jak napisałaś, zdajesz sobie sprawę, dlaczego ty tak nie możesz uważać. :) Wszystko jeszcze przed tobą.
    Przyznam, że nie wpadłam na pomysł, że w "Godzinach" zakamuflowane są trzy nurty feminizmu, przypisane do róznych obszarów czasowych. :) Ja widziałam tylko trzy kobiety, które chciały żyć po swojemu,i pytanie - czy im się to udało i jakim kosztem, i czy warto było.
    Co do pozostałych filmów - PEŁNA zgoda. :)
    Filmy oparte na literaturze powinny być na tyle czytelne, żeby widz zrozumiał je bez uprzedniego przeczytania literackiego pierwowzoru. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Godziny dają się zdecydowanie lepiej zrozumieć jeśli zna się Panią Dalloway - powieść Virginii Woolf do której nawiązuje fabularnie film Godziny. Wiele wątków, pozornie nie mających znaczenia są warjacjami na temat wątków z powieści. Jeśli nie chcesz czytać książki zajrzyj do filmu - to powinno trochę wyklarować sytuację. Co do Drzewa Życia to nikt nie jest do końca przekonany, że rozumie o co chodzi, Szpieg- ja nie miałam żadnych problemow i zakochałam się w filmie ale prawie wszystkim myliły się postacie - jest jakiś plus rozpoznawania wszystkich aktrów w filmie z innych produkcji, choć akurat jeśli chodzi o związki między bohaterami to wydaje się, że niedopowiedzenie gra na korzyści filmu bo pozwala rozważać różne motywacje bohaterów, Incpecja mnie znudziła więc nie wnikałam w szczegóły a Władca Pierścini wciąga jak się przebrnie przez kwieciste opisy z poczatku powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nadal nie pojmuję, jak można mylić postaci w "Szpiegu" - to są tak charakterystyczni aktorzy, że od razu wiadomo, kto jest kim. Natomiast owszem, parę rzeczy reżyser wyciął bez sensu, np. powrót Jima do kraju mógł zostać rozbudowany kosztem scen w szkole dla chłopców.

      "Drzewa życia" nie widziałam, ale nasunął mi się na myśl film Aronofsky'ego "Źrodło", który dodałabym do listy.

      Usuń
    2. Nie oglądałam "Źródła", ale słyszałam, że jest również dość mocno pogmatwany;p.
      Może rzeczywiście lektura "Pani Dalloway" wyklaruje mi parę rzeczy.

      Usuń
  3. Cholernie lubię te Twoje rankingi, zestawienia i takie tam, strasznie fajnie się to czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram, też je bardzo lubię. Zarówno tematyka jest bardzo oryginalna, jak i zdjęcia zabawne. "Godziny" uwielbiam i to jeden z moich najulubieńszych filmów. Przez LOTR też nie mogłam przebrnąć, dlatego zabrałam się za audiobooka. Muszę się pochwalić, że jestem już na początku drugiej części :D

      Usuń
    2. No ja pamiętam, że dotarłam chyba do 60 strony i nie mogłam jakoś dalej, te opisy są po prostu nie dla mnie- tak samo miałam z Sienkiewiczem i "Krzyżakami";3

      Usuń
  4. Ja nie dam zlego slowa powiedziec o "Wladcy Pierscieni" ale znajomosc ksiazki na wyrywki pewnie poprowadzila mnie przez film :D Ze "Szpiegiem" sie zgadzam. Najgorsze jest to, ze jak czasami nie rozumiem filmu, czuje sie głupia ignorantka. Mialam tak tez ze "Zdrodlem" Aranofsky'ego - przerost formy na trescia dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kolejna osoba o tym filmie piszę, muszę się przekonać na własnej skórze;p

      Usuń
  5. "Szpiega" zakapowałam po drugim seansie. Przeciętny widz nie jest przyzwyczajony do tak opowiadanych historii, ale winą scenariusza był natłok postaci i zbytnie upajanie się inteligencją widza, który NA PEWNO czytał książkę i wszystkiego się kurna domyśli. "Incepcję" oglądało mi się dobrze, ale pod koniec trochę się pogubiłam. LOTRa jeszcze nie czytałam, a "Godzin" i "Drzewa życia" wciąż nie obejrzałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może powinnaś zrecenzować film Mallicka, jestem ciekawa jak go dobierzesz :)

      Usuń
    2. Nie mam na razie nastroju na wielką pochwałę życia, ale w końcu poczuję, że świat jest piękny i włączę. ;)

      Usuń
  6. Szpiega przerwałam jakoś w połowie a godziny mnie nie kręcą. Co ciekawe przez tolkienowskiego władcę też nie przebrnelam a mimo to filmy uważam za najukochansze.

    Ją z mapka obejrzalabym 'zabubiona autostradę' lyncha, drabinę jakubowa i parę innych dzielek z kategorii 'mindfuck' xdxd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, o Lynchu to już słyszałam wielokrotnie, że robi niezłe odjazdy w swoich filmach :D

      Usuń
  7. Prawdę mówiąc, te opisy przyrody, ras, architektury, zwyczajów, napitków, pożywienia, śpiewanie tradycyjnych przyśpiewek, opowieści o zamierzchłych czasach i w ogóle ten cały world-building jest chyba najlepszą rzeczą w LoTRze, bo sama fabuła bywa (nie zawsze, ale prawie zawsze ) do dupy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nr 1 i 2 popieram. Aczkolwiek pewne zagmatwanie tych filmów odbieram na plus. Szpiega mam zamiar obejrzeć ponownie, żeby zrozumieć, natomiast co do Drzewa życia nie sądzę żeby to coś dało. Incepcję trzeba sobie na spokojnie w domu poukładać, ale jest to do zrobienia. Po trzecim seansie wydaje mi się, że wiem już wszystko ;) Godziny natomiast nie wydają mi się trudne do zrozumienia, trochę nie rozumiem dlaczego znalazły się na tej liście. Co do Władcy też jestem sceptyczna, choć przyznaję, że sama fanką nie jestem. Książki nie próbowałam nawet czytać, bo opisów przyrody nienawidzę jak mało czego. Za to przeczytałam Hobbita. Czy raczej wymęczyłam go...

    OdpowiedzUsuń
  9. "Szpiega" nie oglądałem, ale próbowałem przeczytać książkę. Nie przebrnąłem do końca, więc i film sobie darowałem. Trylogia "Władcy" mi się nawet podobała (filmy, bo książek nie czytałem), ale przy ponownym oglądaniu w TVNie wymiękłem podczas jednej z przerw reklamowych (dotyczy wszystkich trzech części). "Incepcja" jest okay, ale widziałem ją tylko raz (i to dwa lata temu w kinie), więc wypadałoby wrócić do tego filmu (czekam więc, aż TVN go wyemituje). "Drzewa życia" i "Godzin" jeszcze nie widziałem. Ale ku mojemu zaskoczeniu wspomniane przez przedmówców "Źródło" Aronofskiego przypadło mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie miałam problemu ze zrozumieniem Incepcji. W ogóle nie bardzo rozumiem jak nie można zrozumieć fabuły "Władcy Pierścieni". Nawet bez książki jest to łatwe. Tu pewnie rolę główną gra podejście do fantasy. Jak ktoś nie przepada za tym gatunkiem, to i film wyda mu się dziwny.
    "Godziny" czytałam, więc film mnie nie zaskoczył.
    Osobiście nie łapię "Zagubionej autostrady" - to był pierwszy i ostatni film Lyncha jaki widziałam. I jeszcze "Piknik pod wiszącą skałą" - mimo komentarzy wykładowcy na zajęciach nie wiem jaki miał sens.

    OdpowiedzUsuń
  11. 2 etap Projektu KINO właśnie ruszył. Zapraszamy do zabawy.
    Pozdrawiamy
    Ekipa Projektu KINO

    OdpowiedzUsuń
  12. Obejrzałem ostatnio na TVP Kultura niemiecki, wyróżniony Oscarem film "Blaszany bębenek" Volkera Schlöndorffa i kompletnie nie rozumiem wymowy tego dzieła. Film według mnie strasznie głupi, niestrawny, pozbawiony sensu. Jakoś wytrwałem te 2,5 godziny, bo po pierwsze akcja rozgrywała się w Gdańsku i można było zobaczyć paru polskich aktorów, a po drugie, liczyłem, że jak obejrzę do końca to film stanie się bardziej jasny. Domyślam się, że wiele pomysłów pochodzi z książki Güntera Grassa, ale to nie zmienia faktu, że Oscar za najlepszy film zagraniczny jest tutaj raczej nieporozumieniem. W dodatku film został oznaczony w TV jako 'od lat 12', a zawierał sceny erotyczne i kilka fragmentów totalnie obrzydliwych :) Tak więc, dodaję od siebie ten tytuł do filmów, które z jakimś przewodnikiem mogą być bardziej zrozumiałe. Albo może po alkoholu dałoby się go jakoś obejrzeć bezboleśnie :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...