poniedziałek, 17 września 2012

Filmy, które najlepiej oglądać po dużej dawce alkoholu.

 Czasem nie da się wgryźć w absurdalne pomysły reżyserów. Ten wpis będzie wyjątkowo moralizatorski- abyście przypadkiem nie wpadli na pomysł, żeby brać się za poniższe tytuły na trzeźwo.

1."Inspektor gadżet"- kiedyś być może dałabym radę obejrzeć ten film, ale ostatnio mój poziom tolerancji mocno się obniżył. Starając się powrócić do tego dziwnego tworu kinematografii, nie byłam wstanie wysiedzieć więcej niż 20 minut. Co tak właściwie nie gra? Główny bohater irytująco poprawny jak stodoła, dziwaczne wstawki w trakcie seansu (to my w końcu oglądamy pełnometrażówkę, czy serial?), pretensjonalny humor i ekhm nemezis pana inspektora. Dobrze, przyznaję się- nigdy nie lubiłam tej animacji. A że szponiasty gangster jest wykiwany przez dziecko i psa to już wystarczająco mówi samo za siebie. O ile jest to w ogóle możliwe, dzieło przerosło swojego mistrza (a i pomijam fakt, że bajkę stricte familijną reżyserował gość mający za sobą produkcje Playboya).
Jeden look na ten obrazek i już wiem, że oglądam coś złego.
2."Aleksander"- idealny na przygotowywanie się do imprezy. W ciągu tych (prawie) trzech morderczych godzin, ja i moja siostra zdążyłyśmy kilkakrotnie zmienić ubrania, umalować się, wypić żołądkową i zrobić sobie małego before'a (dodam jeszcze, że film leciał z hiszpańskim dubbingiem). Tak więc jeśli macie ochotę świetnie się zrelaksować ze znajomymi, aby coś tylko brzęczało w międzyczasie, wybierzcie Aleksandra. Colin Farrell pasuje do słynnego przywódcy jak pięść do nosa, a potęgują to jego fatalnie zrobione blond włosy. I co tak właściwie robił tam Val Kilmer?
3."Przeklęta"- wyjątkowo intrygujący jak na horror, groteskowy tytuł z Christiną Ricci w roli głównej (która chyba nie dostaje zbyt dobrych angaży). Mój ulubiony fragment to scena ze sztucznym wilkołakiem, pokazującym policjantom środkowy palec. Tak, dla tej jednej chwili warto się wymęczyć. W sumie fajnie się ubawiłam.

4."Pocahontas 2"- wytwórnia Disneya tym oto animowanym potworem zniszczyła moje wspomnienia z dzieciństwa. Nagle bowiem dowiadujemy się, że John Smith tak naprawdę ma gdzieś Pocahontas, a Pocahontas woli wyglancowanego jegomościa o poczuciu humoru mojego sąsiada. Nie wspomnę o kiepskiej kresce, świadczącej o zwyczajnym boomie na kasę. Tak, tylko po wypiciu kilku szklanek procentowej.


5."Ghost rider"- no niby nie jest to jakieś złe dzieło, ale do przyzwoitych mu dużo brakuje. Bo po pierwsze Nicolas 'zbity pies' Cage, po drugie słaby scenariusz, po trzecie brak werwy, a po czwarte piosenka po napisach końcowych, która jest po prostu nie na moje ucho. Nigdy nie lubiłam country, a po riderze zapałałam do niego zwiększoną niechęcią.
 6."Kruk 4"- Edward Furlong, znany z takich hitów jak "Terminator 2" i "Więzień nienawiści" wykopuje sobie aktorski grób po koszmarnej czwartej części. Co prawda jest tu nawet Macheta i Tara 'świecę brakiem intelektu' Reid, ale no kurczę ten film to jest zwykły koszmar.


Co byście doradzili innym ludziom? Tylko nie wychodźcie z "Ludzką stonogą".


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...