Czasem nie da się wgryźć w absurdalne pomysły reżyserów. Ten wpis będzie wyjątkowo moralizatorski- abyście przypadkiem nie wpadli na pomysł, żeby brać się za poniższe tytuły na trzeźwo.
1."Inspektor gadżet"- kiedyś być może dałabym radę obejrzeć ten film, ale ostatnio mój poziom tolerancji mocno się obniżył. Starając się powrócić do tego dziwnego tworu kinematografii, nie byłam wstanie wysiedzieć więcej niż 20 minut. Co tak właściwie nie gra? Główny bohater irytująco poprawny jak stodoła, dziwaczne wstawki w trakcie seansu (to my w końcu oglądamy pełnometrażówkę, czy serial?), pretensjonalny humor i ekhm nemezis pana inspektora. Dobrze, przyznaję się- nigdy nie lubiłam tej animacji. A że szponiasty gangster jest wykiwany przez dziecko i psa to już wystarczająco mówi samo za siebie. O ile jest to w ogóle możliwe, dzieło przerosło swojego mistrza (a i pomijam fakt, że bajkę stricte familijną reżyserował gość mający za sobą produkcje Playboya).
2."Aleksander"- idealny na przygotowywanie się do imprezy. W ciągu tych (prawie) trzech morderczych godzin, ja i moja siostra zdążyłyśmy kilkakrotnie zmienić ubrania, umalować się, wypić żołądkową i zrobić sobie małego before'a (dodam jeszcze, że film leciał z hiszpańskim dubbingiem). Tak więc jeśli macie ochotę świetnie się zrelaksować ze znajomymi, aby coś tylko brzęczało w międzyczasie, wybierzcie Aleksandra. Colin Farrell pasuje do słynnego przywódcy jak pięść do nosa, a potęgują to jego fatalnie zrobione blond włosy. I co tak właściwie robił tam Val Kilmer?
3."Przeklęta"- wyjątkowo intrygujący jak na horror, groteskowy tytuł z Christiną Ricci w roli głównej (która chyba nie dostaje zbyt dobrych angaży). Mój ulubiony fragment to scena ze sztucznym wilkołakiem, pokazującym policjantom środkowy palec. Tak, dla tej jednej chwili warto się wymęczyć. W sumie fajnie się ubawiłam.
4."Pocahontas 2"- wytwórnia Disneya tym oto animowanym potworem zniszczyła moje wspomnienia z dzieciństwa. Nagle bowiem dowiadujemy się, że John Smith tak naprawdę ma gdzieś Pocahontas, a Pocahontas woli wyglancowanego jegomościa o poczuciu humoru mojego sąsiada. Nie wspomnę o kiepskiej kresce, świadczącej o zwyczajnym boomie na kasę. Tak, tylko po wypiciu kilku szklanek procentowej.
5."Ghost rider"- no niby nie jest to jakieś złe dzieło, ale do przyzwoitych mu dużo brakuje. Bo po pierwsze Nicolas 'zbity pies' Cage, po drugie słaby scenariusz, po trzecie brak werwy, a po czwarte piosenka po napisach końcowych, która jest po prostu nie na moje ucho. Nigdy nie lubiłam country, a po riderze zapałałam do niego zwiększoną niechęcią.
6."Kruk 4"- Edward Furlong, znany z takich hitów jak "Terminator 2" i "Więzień nienawiści" wykopuje sobie aktorski grób po koszmarnej czwartej części. Co prawda jest tu nawet Macheta i Tara 'świecę brakiem intelektu' Reid, ale no kurczę ten film to jest zwykły koszmar.
Co byście doradzili innym ludziom? Tylko nie wychodźcie z "Ludzką stonogą".
1."Inspektor gadżet"- kiedyś być może dałabym radę obejrzeć ten film, ale ostatnio mój poziom tolerancji mocno się obniżył. Starając się powrócić do tego dziwnego tworu kinematografii, nie byłam wstanie wysiedzieć więcej niż 20 minut. Co tak właściwie nie gra? Główny bohater irytująco poprawny jak stodoła, dziwaczne wstawki w trakcie seansu (to my w końcu oglądamy pełnometrażówkę, czy serial?), pretensjonalny humor i ekhm nemezis pana inspektora. Dobrze, przyznaję się- nigdy nie lubiłam tej animacji. A że szponiasty gangster jest wykiwany przez dziecko i psa to już wystarczająco mówi samo za siebie. O ile jest to w ogóle możliwe, dzieło przerosło swojego mistrza (a i pomijam fakt, że bajkę stricte familijną reżyserował gość mający za sobą produkcje Playboya).
Jeden look na ten obrazek i już wiem, że oglądam coś złego. |
3."Przeklęta"- wyjątkowo intrygujący jak na horror, groteskowy tytuł z Christiną Ricci w roli głównej (która chyba nie dostaje zbyt dobrych angaży). Mój ulubiony fragment to scena ze sztucznym wilkołakiem, pokazującym policjantom środkowy palec. Tak, dla tej jednej chwili warto się wymęczyć. W sumie fajnie się ubawiłam.
4."Pocahontas 2"- wytwórnia Disneya tym oto animowanym potworem zniszczyła moje wspomnienia z dzieciństwa. Nagle bowiem dowiadujemy się, że John Smith tak naprawdę ma gdzieś Pocahontas, a Pocahontas woli wyglancowanego jegomościa o poczuciu humoru mojego sąsiada. Nie wspomnę o kiepskiej kresce, świadczącej o zwyczajnym boomie na kasę. Tak, tylko po wypiciu kilku szklanek procentowej.
5."Ghost rider"- no niby nie jest to jakieś złe dzieło, ale do przyzwoitych mu dużo brakuje. Bo po pierwsze Nicolas 'zbity pies' Cage, po drugie słaby scenariusz, po trzecie brak werwy, a po czwarte piosenka po napisach końcowych, która jest po prostu nie na moje ucho. Nigdy nie lubiłam country, a po riderze zapałałam do niego zwiększoną niechęcią.
6."Kruk 4"- Edward Furlong, znany z takich hitów jak "Terminator 2" i "Więzień nienawiści" wykopuje sobie aktorski grób po koszmarnej czwartej części. Co prawda jest tu nawet Macheta i Tara 'świecę brakiem intelektu' Reid, ale no kurczę ten film to jest zwykły koszmar.
Co byście doradzili innym ludziom? Tylko nie wychodźcie z "Ludzką stonogą".
E tam, Christina Ricci grała "Penelopę", "Penelopa" jest rewelacyjnym filmem.
OdpowiedzUsuńNo ale ostatnio nie widziałam jej w żadnym dobrym filmie. "Zgromadzenie' jest średnie, a "Bel ami" nie mam jakoś ochoty oglądać:P
Usuń"Penelopa" jest cudowna, nawet przeczytałam książkę, która powstała na podstawie filmu. ;)
Usuń"Austin Powers" XD
OdpowiedzUsuńSkoro nie ludzka stonoga, to zawsze pozostaje ludzka stonoga II <3
OdpowiedzUsuńPoza tym "Opona", "Zęby", "Krzesło" i "Martwica mózgu" oooo tak.
a ta "Przeklęta" brzmi całkiem zachęcająco, przekonałaś mnie tym sztucznym wilkołakiem :D
właśnie miałam wspomnieć o mej ukochanej stonodze [choć ja oglądałam z kebabem]
OdpowiedzUsuńdodałabym przezabawnie trudny do obejrzenia "teeth"- odjazd na mocnej bandzie ;)))
Nie wiem, czy wytrzymałabym przy "Królu Arturze" z Clivem Owenem i Kierą bez sangrii, którą wtedy popijaliśmy w dużej ekipie, bo dzięki temu płakaliśmy ze śmiechu niemal co 5 minut. Natomiast w scenie, w której drużynowy łucznik ubija z baaaaardzo daleka niewidocznego w konarach drzewa szpiega autentycznie żałowałam, że nie widziałam tego filmu w kinie - w tej oto scenie cała popijająca sangrię ekipa (kilkanaście osób) jak jeden mąż zgięła się w pół, rycząc śmiechem na całe osiedle. Łzy mi ciekną z oczu na samo wspomnienie ^^
OdpowiedzUsuń"Tylko nie wychodźcie z "Ludzką stonogą";p"
OdpowiedzUsuńA co, jesteś fanką?
Ja kiedyś po paru piwach oglądałem z kumplem Titusa Julie Taymor i oglądało się super:
- Know you these two?
- The empress' sons, I take them, Chiron and Demetrius.
- Fie, Publius, fie! thou art too much deceived; The one is Murder, Rape is the other's name; And therefore bind them, gentle Publius.
http://www.youtube.com/watch?v=Ig-KoYI3dD4&feature=relmfu
Widziałam tylko zwiastun "Stonogi" i nie zamierzam rozwijać tego doświadczenia.
OdpowiedzUsuń"Aleksandra" widziałam w kinie, niestety. Pod koniec dupa bolała, szlag zwyczajnie trafiał i tylko czekałam, kiedy ten Aleksander wreszcie zejdzie. Jaki był zawód, kiedy wylazł z namiotu taki żółty na twarzy. Kiedy w końcu umarł byłam szczęśliwa.
Szkoda, że Furlong zmarnował swoje 5 minut i teraz nie prezentuje się najlepiej.
Trudne w oglądaniu sa różnego rodzaju parodie jak "Poznaj moich Spartan" czy "Superhero movie" itp. Jednak nic nie przebiło "Another gay movie" - widziałam to na trzeźwo i do dzisiaj nie wiem jak to zrobiłam. Film jest kretyński, ale przede wszystkim obrzydliwy.
o tak zgadzam się, żaden z tych filmów jest nie do przetrwania na trzeźwo, tfu nawet po pijaku! Jedyne wyjście to tak się schlać by je przespać.
OdpowiedzUsuńTeż byłam na Aleksandrze w kinie i gorzej bawiłam się już tylko na 7 Krasnoludkach, Historia prawdziwa. Na tych drugich wyszłam, na Aleksandrze zabrakło mi rozumu. Dla mnie takim filmem jest chyba też How High. Radość z wypicia kolejnego kieliszka skutecznie zabijały we mnie żarty z tego filmu...
OdpowiedzUsuńAleksandra widziałam w kinie. Jak się tam znalazłam, nie wiem. Ale dla filmu, gdzie gra Angelina jestem w stanie znieść prawie wszystko ;)
OdpowiedzUsuńFilmy, które ciężko się oglądało to "Epic Movie" oraz "Wampiry i świry". Jak dałam radę, nie wiem :)
Aleksandra tylko pod wpływem! I to znacznym, najlepiej takim, żeby było już średnio widać obraz. Muszę się szczerze przyznać, że ja do Herzoga bez kieliszka nie podchodzę bo zazwyczaj mam dość w połowie choć to trochę inny rodzaj znudzenia, znużenia czy irytacji niż w przypadku Aleksandra. Natomiast odkryłam, że polskie komedie romantyczne są prześmieszne mniej więcej po rozpiciu drugiej butelki wina. Być może powinna być taka butelka wliczana w cenę biletu.
OdpowiedzUsuń