Wspaniale jest mieć odmienne zdanie. Jeszcze wspanialej jest trafić na dzieło, po którym spodziewamy się jedynie rozczarowania. Być może miałam dobry nastrój- nie wiem na pewno, ale zasadniczo czułam niesamowita ulgę, gdy okazało się, że zbluzgana przez wielu produkcja Cronenberga okazała się całkiem znośnym filmidłem W dodatku wcale nie odczuwałam wszechogarniającej nudy, jak śmiało twierdzić parę innych osób. Faktycznie są takie sceny, w których aktorstwo nie powala, ale wbrew pozorom nie powodują one rezygnacji z seansu.
Dzieło twórcy "Wschodnich obietnic" reklamowano już parokrotnie, więc większość zapewne ma pojęcie o czym opowiada fabuła.
Pierwsza dekada XX wieku. Do szpitala psychiatrycznego w Austrii, trafia Sabina Spielman (Keira Knightley)- kobieta oczytana, cierpiąca na napady histerii. Zajmuje się nią Carl Gustav Jung (Michael Fassbender), który w ramach leczenia stara się opracować jedną ze swoich teorii. Spotkania z pacjentami opiera głównie na szczerych rozmowach, a te wywlekają na wierzch ich największe obawy. W trakcie sesji z Sabiną, okazuje się, iż ta początkująca studentka medycyny posiada własne przemyślenia na temat psychoanalizy, a Jung za jej pomocą dochodzi do paru nowatorskich odkryć. Stoją one w sprzeczności z myślą Freuda (Viggo Mortensen), którego zdaniem każde działanie człowieka ma aspekt seksualny i wiąże się głównie z pożądaniem. Wspólna kooperacja obu panów prowadzi w końcu do konfliktu, którego powodem jest nie tylko kontrowersyjna relacja Junga i Sabiny (która dawno przekroczyła formalne stosunki), ale również spór na tle naukowym. Jung widzi odniesienia religijne, metafizykę i inne podejście do libido, Freud zaś jedynie motywy cielesne. Znacząca wydaje się być także wypowiedź, w której Jung wyraźnie podkreśla, że gdyby rzeczywiście ludziom chodziło tylko o popęd płciowy, nie staraliby się go tłumić.
Trudno powiedzieć o czym tak właściwie traktuje produkcja. Za mało w niej polemiki dwóch znanych nazwisk, za dużo dramatu pomiędzy Jungiem a Sabiną. Szwajcarski psychiatra, balansujący między przykładnym życiem z bogatą żoną, a romansem, nie umie uwolnić się od wpływu Sabiny-która, choć stanowi dla niego naukowy katalizator, jest również bardzo niebezpiecznym pierwiastkiem. Freud widząc w Jungu swojego następcę, nie potrafi pogodzić się z odmienną opinią, bojąc się, że narazi ona jego autorytet na szwank. Możliwe, że trochę za mało w tym dziele konkretów, a scenariusz wydaje się nieco poszatkowany (raz mamy romans, a za chwilę pojawiają się naukowe dysputy). Jednak nie powodowało to, abym zaprzestała dalszego śledzenia historii.
Gorzej gdybym musiała ocenić grę aktorską. Nie jestem żadnym krytykiem i znawcą, ale w pewnych momentach kreacja Keiry Knightley wydawała mi się nadmiernie przerysowana. Nie dziwię się, że niektórzy widzieli w niej tylko wysuniętą żuchwę i przesadzony grymas. Rozumiem, że trudno odtworzyć pewne reakcje, ale serwowanie ich na rozpoczęcie projekcji w takiej formie, spowodowało u mnie mały chichot. Później jest całkiem dobrze, tyle, że twardy rosyjski akcent trochę burzy się z pamiętną angielską manierą. Viggo Mortensen wręcz był Freudem i stanowił godnego przeciwnika dla wiarygodnego Fassbendra. Na uwagę zasługuje również neurotyczny Otto Gross, którego w filmie portretuje Vincent Cassel. Do plusów zaliczam tu także kostiumy i scenografię.
Podsumowując: "Niebezpieczną metodę" warto obejrzeć, chociażby po to, aby wyrobić sobie o niej własną opinię.
oj nie zgadzam się, ten film to istna masakra, oglądałam go na 8 razy, bo nie mogłam go znieść, chyba zostało mi nawet 15 minut tego dziełka
OdpowiedzUsuńnudne i o niczym, tak bym go podsumowała ;))
Jak to mówią są gusta i guściki;P Ja myślałam, że film będzie tragiczny i może stąd tak pozytywna reakcja.
Usuńa widzisz, ja spodziewałam się czegoś ciekawego ;)
UsuńTo nie jest kino w moim guście, ale ku mojemu zaskoczeniu film mi się podobał. Ciekawa analiza ludzkich zachowań, inteligentne dialogi, oprawa wizualna prima sort, przekonujące aktorstwo (szczególnie Viggo i Keira). Jedyne co było tu nudne to... Fassbender ;)
OdpowiedzUsuńJedno zastrzeżenie do recenzji: napisałaś o filmie "Dzieło twórcy Wstydu", a Cronenberg chyba nie nakręcił filmu o takim tytule ;)
Haha faktycznie coś mi się pomyliło, pewnie z powodu Fassbendera;)
UsuńJa właśnie tak zrobię, obejrzę i wyrobię sobie własne zdanie. Skoro ten film jest tak źle odbierany to trzeba się dowiedzieć dlaczego. Choć na chudość Keiry Knightley nie mam ochoty patrzeć :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście wszystko zakrywa kostium;)
UsuńJa oglądałam ze względu na Fassbendera właśnie i średnio wypadł. Ogólnie film w porządku, ale o tak oryginalnych osobach można było zrobić to ciekawiej. Moim zdaniem dla osób nie w temacie, film może zachęcić do zagłębienia się w ich życiorysy, dla mnie wiało nudą chwilami, a Jung wcale nie był taki grzeczniutki!
OdpowiedzUsuńNo właśnie na tym chyba polega problem z biografiami, że skupiają się na jakimś wycinku i próbują ugrzecznić niektóre motywy.
UsuńDla mnie ten film był zbyt wygładzony i stonowany. Jakby Cronenberg nie dowierzał, że życie Junga czy Freuda już samo w sobie jest niezwykle ciekawym materiałem na film i dlatego tak się przejął relacją Junga ze Spielman. We mnie to nie trafiło i byłam bardzo zawiedziona, nie otrzymując tak istotnej filozofii XX wieku w pigułce, a romansidło ociekające sadomasochistycznym erotyzmem.
OdpowiedzUsuńKeira zagrała zbyt teatralnie, akademicko. Ładnie, ale lepiej się taką egzaltację ogląda w teatrze...
Mi jej kreacja zgrzytała, ale najwyraźniej taki miał być zamysł (chyba;p). Po tylu niepochlebnych recenzjach myślałam, że otrzymam przysłowiowego gniota, więc byłam pozytywnie zaskoczona.
UsuńKeira próbowała sił w teatrze, zagrała w dwóch sztukach, ale została zmiażdżona przez krytykę :) Myślę, że ten teatralny, akademicki styl został jej narzucony przez reżysera. Moim zdaniem aktorka doskonale wywiązała się z zadania. Zresztą histeria to zaburzenie cechujące się dużą przesadą w zachowaniu, teatralnością, więc w tym przypadku zarzuty o przerysowanie są moim zdaniem bezpodstawne, niesłuszne. Inna sprawa jest taka, że z powodu scenariuszowych uproszczeń Sabina zostaje bardzo szybko wyleczona i dlatego ta zbyt gwałtowna przemiana z ciężkiej histerii w łagodną nerwicę może wyglądać niezbyt wiarygodnie.
UsuńMi się tylko nie podobał początek, bo uważam, że są pewne granice miedzy dobra grą aktorską, a przesadą...Być może tak wyglądało to schorzenie, ale w wypadku filmu wyszło jak wyszło i 3/4 nadal będzie widziało w nim tylko żuchwę Keiry.
Usuńjak dla mnie Keira totalnie położyła tu swoją rolę
OdpowiedzUsuńTzw. najsłabsze ogniwo;p
Usuń