środa, 16 maja 2012

Psychiczno-komicznie o jednym biznesmenie.

Bogaci ludzie mają przerąbane. Gdy już urodzisz się w majętnej rodzinie, nie pozostaje ci nic innego, jak kontynuować tą samą profesję. Gdzie? Oczywiście na Wall Street. O problemach wyższej sfery filmografia mówiła już na wiele sposobów, ale dawno nie widziałam, żeby w to wszystko wmieszano obsesję na punkcie zabijania. A taki właśnie jest "American Psycho".

Patrick Bateman (Christian Bale) jest reprezentantem tzw. wielkomiejskich japiszonów, ee tzn. yuppies, dzielących swoje życie na intratne spotkania i wypady do klubów. Najważniejszym znakiem rozpoznawczym młodych pracujących jest nadmierna dbałość o wygląd, wyglancowane garnitury i oczywiście rezerwowanie miejsc w prestiżowych restauracjach. Bateman wydaje się początkowo nie odstawiać od swojej społecznej grupy: ma ustawioną pozycję w firmie, bogatą narzeczoną i perfekcyjną wizytówkę (która co prawda nie jest najlepiej wykonana, ale kto by się tam czepiał). Codziennie nasz bohater rozpoczyna swój poranek od rytualnego nakładania odpowiednich maseczek, kremów, perfum i  robienia brzuszków. Potem ustala rozmowy z klientami, lansuje się w knajpach i chodzi z kolegami na imprezy. Któż by pomyślał, że w jego głowie roją się przerażające pomysły.
Tak, Patrick lubi mordować. Lubi o tym myśleć, rysować i opowiadać. Nie, żeby w tej snobistycznej klice ktokolwiek brał jego dziwne teksty na poważnie. Ale niestety- mamy do czynienia z seryjnym maniakiem, lubującym się w machaniu siekierą i atakowaniu każdego, kto go zdenerwuje. Wystarczy, że na horyzoncie pojawi się bezczelny oszołom, który do tego próbuje być lepszy w pracy- wiedzcie,że Bates już ostrzy sobie na niego zęby. Takie hobby niestety ma swoją cenę-a sam Patrick prócz swoich schiz ma również na karku z prywatnego detektywa (Willem Dafoe). Jak to wszystko się zakończy? Odpowiedź znajdziecie włączając film.

Fabularne zakończenie stanowi istny majstersztyk. Nie będę zdradzać dalszego ciągu, jednak śmiem twierdzić, że nie jest to zwyczajny thriller. Oprócz makabrycznych scen, znajdziemy również groteskowo- zabawne sytuacje, które nadają oryginalną oprawę produkcji (weźmy chociażby przewijający się motyw z wizytówkami). Bateman, który podczas swoich łowów puszcza komercyjny pop w stylu Whitney Houston i Phila Collinsa jest niezwykle interesującą postacią. No bo kto normalny opowiada o muzykach, tak jakby cytował z marszu wikipedię? Czyżby Patrick nie do końca odnalazł się w schemacie rozpasanego towarzystwa?
Christian Bale w tej produkcji naprawdę robi wrażenie. Od początku do końca śledzimy coraz bardziej widoczną psychozę jego bohatera, który nie potrafi wyrazić siebie. Jest na przemian spokojny, sfrustrowany i obcesowy. Fakt, że wcześniej poza "Fighterem" nie oceniałam go za dobrze, ale muszę stwierdzić, że z tej roli wywiązał się znakomicie. Oglądając odczuwałam zarówno napięcie grozy, jak i ironiczny wydźwięk poszczególnych sytuacji (scena zerwania była równie sztuczna, co cały związek). Podobały mi się także utwory nadające właściwy charakter sekwencjom.
     "American Psycho" budzi  różne reakcje, jednak ja się srodze dobrze ubawiłam.

9 komentarzy:

  1. Widziałam ten film dość dawno temu.
    Jak stwierdziła moja kumpela, Bates ma więcej kosmetyków niż ona w całym swoim życiu :)

    Świetnie zagrana rola człowieka, który ma wszystko i nie może sobie z tym poradzić. Sam mówi, że jego wypielęgnowane ciało to powłoka kryjąca pustkę.

    Film powinien być z lekka przerażający, ale scena jak puszczał muzykę, ubrał się w płaszcz przeciwdeszczowy i zamachnął siekierą na Jareda Leto, mocno mnie ubawiła.

    Namieszawsze jest zakończenie, które zbija widza z tropu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, te sceny chyba takie miały być, aczkolwiek bieganie w adidasach z piłą też było dobre;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam :)
      Albo jak zaprosił swoją sekretarkę i wybierał narzędzie zbrodni.
      Wiele osób twierdzi, że nie powinno się na tym filmie śmiać, ale jest tu gra gatunkami, więc śmiech może być niejako uzasadniony.

      Namieszawsze? O matko, miałam napisać najciekawsze :)

      Usuń
    2. A ja myślę, że to jest celowy zabieg, taki trochę pastiż.
      Hahah literówka:D No cóż ja mam swoją teorię, która głównie przeważa w opiniach, ale nie będę psuć innym radości oglądania :P

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jak zaczniesz ze śmiechem wspominać scenę z wizytówkami to witam w klubie:P

      Usuń
  4. Oj czuję że to coś dla mnie - brzmi dziwacznie i nieco psychicznie;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze się uśmiałam na tym filmie - moja ulubiona scena to gdy nagi Bale lata za prostytutką z piłą/siekierą? Nie pamiętam dokładnie. Sama fabuła jest tak wyśmienicie groteskowa, że z chęcią wracam do tego filmu. (albo może najzwyczajniej w świecie żyje we mnie psychol)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...