
Baby Jane (B.Davies) była dziecięcą gwiazdą. Życie w blasku fleszy skończyło się jednak wraz z pamięcią jej fanów. Parę lat później siostra Jane, Blanche (J.Crawford) zyskuje coraz większą popularność i role bohaterek się odwracają. Niestety, niefortunnym zbiegiem okoliczności, Blanche ulega wypadkowi samochodowemu i musi przez to poruszać się na wózku. Wieść gminna głosi, że zdarzenie było sprawką Jane. Co naprawdę się działo nie wie nikt, a Blanche od tego czasu mieszka pod jednym dachem ze swoją zdziwaczałą siostrą, zdana na jej niełaskę. Ta, coraz bardziej tracąc kontakt z rzeczywistością, nie przestaje myśleć o zemście i zaczyna powoli torturować Blanche, która jako jedyna wie, co naprawdę zdarzyło się Baby Jane...
Akcja toczy się tu praktycznie w jednym miejscu, co nie zabiera smaczku, zwłaszcza gdy na ekranie pojawia się Davis. W roli sfiksowanej starszej pani, w dziecięcych szatach i groteskowym makijażu, budzi zarówno przerażenie jak i politowanie. Wtóruje jej stonowana, lecz i obawiająca się o swoje życie Crawford, przez co widz otrzymuje dawkę kontrastów, która prowadzi do wybuchowej wręcz mieszanki. Bo z jednej strony mamy ochotę, by Blanche udało się w końcu uciec z tego miejsca, a z drugiej doskonale widać, jak zbyt wczesna kariera zniszczyła oszalałą na stare lata Jane.
Na mój gust, końcowa sekwencja filmu przypomina nieco scenę z "Sunset Boulevard" Wildera. W obu dziełach mamy bowiem dwie, oderwane od świata postaci, kompletnie nie rozumiejące tragizmu sytuacji, w jakiej się znajdują.
Spotkałam się z komentarzami o nierealności niektórych scen, jednak sądzę, iż reżyser właśnie tak, a nie inaczej chciał przedstawić losy dwóch bohaterek (czyli niekoniecznie chodziło tu o prawdziwość rodem z discovery).
Czy mogę polecić ten film? Jeśli interesujecie się klasyką i nie rażą was lekkie niedociągnięcia, jest to produkcja na której warto się skupić.