środa, 10 lipca 2013

Favorite evil girls since moje widzimisię.

   Skoro byli panowie, dobrze byłoby napisać też coś o kobietach. Jednak taka lista mogła okazać się tylko i wyłącznie trudniejsza. Dlaczego? Otóż w moim mniemaniu 'złe postacie kobiece' są o tyle kłopotliwe, że po pierwsze bardzo różnie się je interpretuje, a po drugie ciężko wybrać zestaw, który w pełni zadowoliłby każdego. Ale co tam, jedziemy z rankingiem-w końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo.

1. Alice Morgan-nie dlatego, że uważam ją za najbardziej barwną postać ever, tylko z tego względu, że jako pierwsza przyszła mi do głowy. Morgan, poza wyraźnym skojarzeniem z niejakim amerykańskim Dexterem (nazwisko), w 85% zawdzięcza swą popularność grze aktorskiej Ruth Wilson. To, że Wilson cenię od jakiegoś czasu nie jest żadną tajemnicą- choć me ściany usłyszały, iż widzowie sięgają po tytuł głównie z innego powodu (Idris Elba). Alice Morgan poznajemy już na samym początku serii, gdy okazuje się być świadkiem morderstwa swoich rodziców. Jednak z biegiem akcji szybko okazuje się, że Alice-poza ogromną wiedzą w zakresie astrofizyki, jest również bardzo, ale to bardzo inteligentną morderczynią. Wodząc za nos około 3/4 komisariatu udaje jej się nie tylko uniknąć kary [nie zamierzam spoilerować], ale też na zawsze pozostać w życiu Johna Luthera. Oprócz tego, że cenię Alice za wyżej wymienione kwestie, podoba mi się, że można w jakimś pokręconym stopniu jej kibicować.

2. Biała Czarownica- nie jestem fanką filmowych "Opowieści z Narnii", lecz co by nie mówić, posiadają mocny plus w postaci Tildy Swinton. Był to [chyba] pierwszy tytuł, w którym miałam okazję zobaczyć tą brytyjską aktorkę, więc nikogo już nie zdziwię, twierdząc, że była najbardziej przyciągającym ogniwem. Androgeniczna osoba zimnej i zarazem fascynująco-samozwańczej władczyni, powoduje, że produkcję ogląda się bardziej niż znośnie. Do tego ma fantastycznie posągową fizjonomię, pochodzącą jakby 'nie z tego świata'. Nie wyobrażam sobie innej kobiety w tej roli. Tilda Swinton [mówiąc krótko] rządzi.

3. Cersei Lannister- uwielbiam ten skwaszony, wymuszony uśmieszek w wykonaniu Leny Headey. To, że Cersei znajduje się w tym zestawieniu, jest wynikiem moich (dość częstych) zmian nastroju. Bowiem w chwili, gdy skończyłam czytać "Ucztę dla Wron", zżyłam się z tą- raczej nie lubianą bohaterką GoT. Cersei od początku chciała mieć to co powinno jej się prawnie należeć, nigdy też nie akceptowała stanu rzeczy wyjętego rodem z średniowiecza. Zresztą-relacja córki Tywina z Robertem Baratheonem, po raz kolejny uświadamia, jak samotne musiało być jej życie. Trzeci sezon uraczył nas również sprzeciwem Lannisterki wobec zaaranżowanego mariażu z ser Lorasem [a to, że się nie udał było dość oczywiste], w którym Cersei mówi, że "Nie będzie więcej klaczą rozpłodową". I ja wiem, że nie każdego przekonują takie argumenty, ale w jakimś stopniu jej współczuję.

4. Cruella de Mon- długo myślałam nad tym, które wcielenie Glenn Close byłoby warte przypomnienia. I choć część sumienia optowała za złączeniem "Niebezpiecznych związków" wraz z "Fatalnym zauroczeniem", sentymenty wzięły jednak górę. Jak wiadomo "101 Dalmatyńczyków" było filmem, który- przynajmniej w moich kręgach każde dziecko chciało zobaczyć w kinie. W wykonaniu tej niezwykle dobrej (i jak dla mnie niedocenianej) aktorki, rysunkowy pierwowzór został ożywiony tak, że dostaliśmy wersję z krwi i kości, której nie powstydziliby się twórcy oryginalnej animacji. Jeśli kiedyś pozwolę sobie na ponowny seans, z pewnością minie sporo czasu- chociaż nie przeczę, że brakuje mi dawnego, naiwnego podejścia do familijnych produkcji.

5. Lisa Rowe- uosobienie czystego nieokiełznania, wzbijające "Girl, Interrupted" na wyżyny filmowego kunsztu. Socjopatyczna bohaterka, rozdaje karty już w sekundzie gdy się pojawia, zjadając przy tym postać Winony Ryder na śniadanie*. Rowe wie doskonale, jak sterować zachowaniem innych, by manipulować, tudzież igrać uczuciami ludzi (powodując konkretne reakcje). Konfrontacja Lisy z cierpiąca na borderline Susanną jest istna wisienką na torcie tytułu, który mówiąc szczerze nie zrobił na mnie kolosalnego wrażenia- choć poruszał interesujący temat.

6. Siostra Ratched- [kolejny raz spotykamy się w szpitalu psychiatrycznym] tak wyrachowanego i okrutnego zarazem zachowania dawno nie widział świat popkultury. Oczywiście bez aktorstwa wyszłoby to- mówiąc najprościej marnie, ale co ja się naprzeżywałam przez jej ukryte intencje to wie tylko mój ciasny umysł. Niesamowite, jak (teoretycznie) chłodnym i rzeczowym podejściem, można wywołać równie wzburzone emocje, co przy tak zwanym darciu skrzeli. I chyba się ze mną zgodzicie, że to jedna z najstraszniejszych bohaterek filmowych, mimo, iż nie posiada nadnaturalnych zdolności rodem z fantastyki. 

7. Mistique- tu akurat rozgrywa się jedna wielka przepychanka między tym, czy bardziej lubię niejednoznaczność bohaterki, czy jej świetnie zaprezentowany kamuflaż. Wiele można by tu powiedzieć o Mistique, ale w [jakiś] trudny do objaśnienia sposób wzbudza we mnie pozytywne odczucia. A może bardziej chodzi o to, jak zaprezentowano ją w "X men: pierwsza klasa", czy też odcinkowej- nie tak znowu już świeżej "Ewolucji" (design postaci, jej stosunek do Kurta i Rogue).

*Zagadka dnia: czy Lisa Rowe dogadałaby się z Hannibalem?

Ok, no więc mamy tylko tyle, bądź aż tyle bohaterek-aby była równowaga z wcześniejszym postem. Inne propozycje są- jak zwykle mile widziane.


1 komentarz:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...