W sumie nie wiem, czy mam ochotę pisać to samo co większość, ale niech będzie. W końcu posty o 5 filmach w naszym wieku, to nie tylko kinematograficzne poszerzanie horyzontów, ale też powód do wspominania. Mój wiek urodzenia to bardzo regularna data, zapoczątkowana znaną wszystkim dziewiętnastką i zakończona kolejną dziewiątką z jednym okrągłym zero.
1. "Edward Nożycoręki"- pewnie dlatego, że to produkcja parabolicznie- baśniowa, która zawiera mądry przekaz i mówi o tym, by nie oceniać ludzi po pozorach. Niejednokrotnie czułam się niczym ten Edward, bo choć moje ręce nie są ogromnym przyrządem do obcinania, bywa, że nie zawsze udaje mi się wejść w przyjacielskie relacje z obcymi ludźmi. Pod skorupą oryginalnego ubioru i uczesania-zwłaszcza na tle cukierkowego (w cudzysłowie) miasteczka, nasz bohater kryje w sobie nieśmiałego i wrażliwego człowieka poszukującego akceptacji. Jest to jedna z niewielu produkcji, która nie powoduje, że mam dość wszędobylstwa Johnny'ego Deppa. Na dodatek niedawno odkryłam, że w roli wynalazcy Edwarda występuje nie kto inny, tylko Vincent Price, znany mi przede wszystkim z oryginalnego dubbingu Ratigana w "Wielkim mysim detektywie" (czy już pisałam jak bardzo lubię tę animację?).
2. "Kevin sam w domu"- nie ma świąt bez Kevina, nie ma też zabawy bez ani jednego posta/obrazka stanowiącego kwintesencję tej rodzimej tradycji, którą ulubiła sobie jedna z telewizyjnych stacji. Choć film pamiętam jak przez osmozę, nie da się ukryć, że ma w sobie ten dziecięcy urok, którego brakuje niektórym współczesnym produkcjom. Dowodem na to może być nieudana próba wplecenia podobnej konwencji bodajże w tytule "Alex sam w domu". Dobrych rzeczy się nie tyka i już.
3. "Uwierz w ducha"-mam gigantyczny wręcz sentyment do tego filmu, dlatego postanowiłam wybrać w tym zestawieniu akurat "Ducha", a nie "Pretty Woman"- bo nie przepadam za Julią Roberts (za Richardem Gere tym bardziej). Uwielbiam to jak gra tam Whoopi Goldberg, nawet nie przeszkadza mi Demi Moore, która dobrą aktorką nie jest, a poza tym podoba mi się cały ten wątek z paranormalnymi sytuacjami. No i ta piosenka, którą chyba już każdy kojarzy, w chwili kiedy Sam i Molly lepią glinę.
4. "Więcej czadu"- no wiem, że polskie tłumaczenie szału nie robi, ale tak bywa. Żeby nie zepsuć klimatu dzieła, zacytuję kolegę filmweba. "Mark, uczeń liceum, prowadzi piracką radiostację. Jego audycje wprawiają w stan ekstazy kolegów i koleżanki. Jednakże ten cięty, ironiczny, sardoniczny, liryczny i obsceniczny D.J. na "żywo" jest rozpaczliwie nieśmiały - w szkole chodzi przygarbiony, z wbitym w ziemię wzrokiem, w okularach na nosie. Jego programy to coś w rodzaju prywatnego notatnika, z rozważaniami, rozmowami ze sobą, z błazenadą i oczywiście z muzyką. Z czasem Mark zaczyna dostawać od swoich słuchaczy listy, odpowiada na nie, wdaje się w ich osobiste przeżycia i problemy, staje się anonimowym i podziemnym ośrodkiem szkolnego życia."
5. "Powrót do przyszłości III"- generalnie całą trylogię obejrzeć trzeba, albo raczej warto, bo ma w sobie to coś, czego nie umiem elokwentnie wytłumaczyć. Kto nigdy nie marzył o podróży w czasie? A poza tym Michael J.Fox po prostu rządzi w tym filmie.
Ps. Wiem, że pominęłam co najmniej 5 bardziej znanych tytułów, ale to w końcu subiektywne zestawienie i niech tak zostanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz