wtorek, 11 czerwca 2013

Have fun with that, czyli blogowa idea z Mysza Movie.

Ostatnio Mysza wpadła na pomysł, by poruszyć trochę internetową sferę i zaproponowała uczestnictwo w pewnej zabawie. Pomyślałam, że w sumie czemu by nie dołączyć, w końcu i tak nic mądrego (od jakiegoś czasu) nie przychodzi mi do głowy. A zatem przejdźmy do meritum, czyli zestawu pytań i odpowiedzi. 

1. Gdybyś mógł/mogła żyć w świecie z jakiegoś filmu, jaki film byś wybrał/wybrała?
I tu szczerze mówiąc miałam ogromny problem. Zdałam sobie sprawę, że wybranie jednego uniwersum ograniczałoby moje rozdmuchane ego, a ja nie lubię jak dostaję tylko jednego cukierka zamiast dajmy na to trzech. Jednak, gdybym miała już tak konkretnie wybierać, byłyby to pewnie 3 krainy. Pierwszą z nich (i tu zaskoczyłam samą siebie) byłaby ta, którą stworzył Ridley Scott na potrzeby "Blade Runnera" [tak ja wiem, że tytuł opiera się na powieści, ale niestety jej nie czytałam]. Tyle, że moja wizja opiewałaby na czasy późniejsze, w których ludzie modyfikowaliby swoje ciała z elementami należącymi do androidów. Siebie widziałabym oczywiście w jakiejś kryminalno-badawczej jednostce, a dzięki pewnym ulepszeniom, byłabym zdolna do robienia rzeczy interesujących (oczywiście byłabym bardziej takim damskim Watsonem niż Holmes'em). Drugi pomysł to nolanowska "Incepcja", gdzie najchętniej sięgałabym do ludzkiej podświadomości mniej więcej tak, jak robiła [a raczej kreowała] to Ariadne, czy Artur. Punkcik trzeci to jest oczywiście "Batman", bo ja lubię takie trochę przyduszone klimaty. A kim bym tam była? Raczej na pewno Harley Quinn, bo chodziłam kiedyś na gimnastykę artystyczną- a resztę sobie dopowiedzcie. Ewentualnie Kobietą-Kot, ale tą w wydaniu Michelle Pfeiffer. Bo ze mnie taka chodząca neuroza. 

2. Wyobraź sobie, że Twoje życie to serial telewizyjny. Jaka piosenka leciałaby w napisach początkowych?
 Moja egzystencja to taki typowy no-life'izm, połączony ze sporadycznym pechem i jakąś taką życiową niepewnością. Zatem utworem stanowiącym mój prywatny opening,  byłoby prawdopodobnie "Despicable me" Pharrella Williamsa- z filmu o tym samym tytule, ewentualnie "Decades" Joy Divison.


3. Zamieść jeden obraz/grafikę/ilustrację, który Twoim zdaniem jest kwintesencją piękna.
  Edouard Leon Cortes- Tablosu
Dla mnie piękno przede wszystkim opiera się na jasności kolorów, więc mimo, iż nie jestem wielką fanką impresjonistów, najbardziej odpowiada mi ich technika stosowania barw. To nie tylko piękno, co może raczej odczuwalne ciepło z kawiarenek, zapach powietrza nie przesyconego spalinami i czekolada. Nie wiedzieć czemu. 

4. Gdybyś mógł wymazać z ludzkiej świadomości jedno popkulturalne dzieło, na jakie byś się zdecydował/zdecydowała?
Nie będę oryginalna i napiszę, że "Zmierzch", bo raz na zawsze zniszczył mój obraz wampirycznych postaci, robiąc z ponadczasowej legendy coś co potocznie nazywam oślizgłym, lepkim odpadkiem. Po tym tworze nastał upierdliwy boom na podobne filmy/produkcje/książki, które czerpały swą inspirację z- rzecz jasna,  tego super-hiper bestsellera.

5. Dowiadujesz się, że możesz zastąpić dowolne mitologiczne bóstwo w jego/jej obowiązkach. Jakie bóstwo wybierzesz?
Jestem totalnie nie obeznana z żadną inną mitologią poza tą grecką. Więc wybaczcie tę ignorancję, ale będę bazować tylko na niej. Biorąc pod uwagę moje chroniczne lenistwo, być może zgodziłabym się na wakat Dionizosa, bo wina i relaksu nigdy za wiele- choć nie czułabym się też źle w skórze Demeter. W końcu związek człowieka z naturą jest raczej nieodłączny, a jej tzw. czucie byłoby niezwykłym i fascynującym doświadczeniem.
Co nie zmienia faktu, że wciąż jestem fanką Disney'owskiego Hadesa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...