Miałam napisać o "Watchmen" (miałam napisać, serio?), ale tak się jakoś złożyło, że gorączka sesyjna wciąż daje mi się we znaki. Żeby zatem trochę odbić piłeczkę, przejdę do nieco luźniejszych dywagacji, których nawiasem mówiąc dość często mi brakuje. Enjoy.
Wiem, że większość z Was, jak jeden mąż nie cierpi, jak im się w kółko tłucze o tym samym, ale nie mogłam jakoś uciec od tego utworu. No bo jest taki luźny, funkowy i pełen dystansu. Chyba.
Znałam ten tytuł dużo wcześniej, niż pojawił się w "Dark Shadows" (dzięki moim rodzicom), ale nie wiedzieć czemu ostatnio sobie o nim przypomniałam. I tak zostało.
Piosenka, którą można by idealnie wykorzystać do jakiejś scenki typu slow-motion, najlepiej przygnębiającej, bądź kończącej jakiś ważny epizod (dobry cliffhanger- widzicie to?).
To nie utwór, to manifest. A może raczej treść, która po prostu wciąga. Generalnie: jestem na tak.
Już pomijając fakt, że w pewnym stopniu lubię ten film, podoba mi się zestawienie utworu z sytuacją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz