Pamiętacie taki wpis, z którego mniej więcej wychodziło moje uwielbienie do "Batman Beyond"? Postanowiłam kontynuować te dziwne pomysły, poczynając od tego, co mi najmocniej świta.
1. Królowa Śniegu- to w końcu Disney bierze się za filmowanie, czy nie? W każdym razie, zaliczam tę baśń do grona ulubionych. Jako dziecię z maniakalną wręcz dokładnością przeglądałam obrazki w książce, uruchamiając swoje [małe] pokłady wyobraźni. Bo wygląd Królowej, jej szaty i charakter, zawsze robiły na mnie wrażenie. Ale, żeby nie wyjść na estetkę, dodam, że historia Kaya i Gerdy stanowi dla mnie pewien moralitet. Bo oto pod otoczką (dość wartkiej) opowieści, można odnaleźć zakorzenione przesłanie. Jest ona, Gerda, kobieta odważna, ruszająca w pościg za zaślepionym Kayem. Kay to (chyba) odpowiednik przesadnego perfekcjonisty, zakochanego w wizerunku idealnym, wręcz nieistniejącym. Bo oto woli zachwycać się regularnością płatków śniegu, niż czymś ludzkim/przyziemnym. Jest suchym racjonalistą, ale też człowiekiem pozbawionym prawdziwego uczucia. Z powodu 'odłamków' ma się rozumieć. No i tu do akcji wkracza Gerda, która z totalnym poświęceniem ratuje schowane gdzieś serce Kaya. I wiecie co? Wcale by mi nie przeszkadzało, gdyby tę bajkę podzielono na kilka części, tworząc iście epicką fabułę, osadzoną gdzieś w mroźnych, skalistych klimatach. I jeszcze jedna sprawa. Fajnie by było, gdyby Gerda nosiła wieeelki, prześliczny warkocz. I w trakcie ucieczki przez las, ten warkocz musiałaby odciąć. Ale nie z miną Heleny w stylu 'muszę do wychodka'. Tylko wiecie. Z pełnym jajem.
2. "Hellsing"- choć przenoszenie mangi na ekran zwykle kończy się dziwnie, miałabym ogromną ochotę zobaczyć pełnokrwistych aktorów. Długo zastanawiałam się, kogo by tu obsadzić w rolach głównych i ostatnio przyszło mi coś do głowy. Skoro rzecz dzieje się w Wielkiej Brytanii, niegłupim pomysłem byłoby dobranie brytyjskiej obsady. Oczywiście nie we wszystkich przypadkach, ale postać Alucarda to takie minimum. No i tym właśnie sposobem, przechodzimy do sprawy zasadniczej: kto mógłby zagrać Alucarda? Ja wiem, że pewnie ktoś pomyśli, żem nie rozgarnięta, ale cały ten szał związany z promocją pewnego filmu, dał mi do zrozumienia, ze kandydat może być tylko jeden. Dlaczego? No cóż po pierwsze fizyczne podobieństwo, wzrost, postura i ziejący mroczny wygląd, który przekonałby widza, że bohater przeżył więcej niż 100 lat. I bynajmniej nie oznaczałoby to prezentowania problemów gastrycznych ("Zmierzch"). Nie pogardziłabym też mocnymi scenami. Się rozmarzyłam.
3. Biografie znanych gwiazd- zapewne teraz ziewacie słysząc ów oklepany frazes, ale śpieszę donieść, że mam na myśli dwie,(a właściwie trzy) opowieści, o starych dobrych czasach Hollywood. No wiecie: Vivien Leigh i Laurence Olivier, Greta Garbo, czy nawet Pola Negri. Ale ostatnie zadanie byłoby utrudnione, zważywszy, że w przypadku rodzimych produkcji, idea rekonstrukcji losów słynnej Polki, przeszłaby z mało szlachetnym echem. Chociaż kto wie, wszystko zależy od realizacji. I obsady. Także błagam: żadnych przereklamowanych nazwisk.
4. Syberia- widzicie to? Wynalazki, śnieg, śnieg i wynalazki. I cudowne krajobrazy wzięte z czyjegoś mózgu. To by było tak ładne, że pewnie bałabym się w tym uczestniczyć. A tak na poważnie, to uważam, że mogliby częściej wymyślać coś niekoniecznie z tej ziemi. Prawdopodobnie się powtarzam, ale mówi się trudno. No i mamuty w wersji nie rysunkowej- to by było dość ciekawe. Podoba mi się, gdy mamy bohatera/bohaterkę, gdzieś tam sobie egzystujących, którzy nagle zmuszeni są przestawić swój biologiczny zegar o 180 stopni. By odnaleźć w sobie wewnętrznego marzyciela rzecz jasna.
Wiem, że za dużo tego nie jest, ale nikogo już chyba nie zdziwi, że nie mogłam się powstrzymać. A i jeszcze jedna sprawa: w podstawówce grałam w polską wersję językową [nikogo innego jak właśnie] "Królowej Śniegu". I tak sobie myślę, że ten motyw mnie jednak prześladuje.

2. "Hellsing"- choć przenoszenie mangi na ekran zwykle kończy się dziwnie, miałabym ogromną ochotę zobaczyć pełnokrwistych aktorów. Długo zastanawiałam się, kogo by tu obsadzić w rolach głównych i ostatnio przyszło mi coś do głowy. Skoro rzecz dzieje się w Wielkiej Brytanii, niegłupim pomysłem byłoby dobranie brytyjskiej obsady. Oczywiście nie we wszystkich przypadkach, ale postać Alucarda to takie minimum. No i tym właśnie sposobem, przechodzimy do sprawy zasadniczej: kto mógłby zagrać Alucarda? Ja wiem, że pewnie ktoś pomyśli, żem nie rozgarnięta, ale cały ten szał związany z promocją pewnego filmu, dał mi do zrozumienia, ze kandydat może być tylko jeden. Dlaczego? No cóż po pierwsze fizyczne podobieństwo, wzrost, postura i ziejący mroczny wygląd, który przekonałby widza, że bohater przeżył więcej niż 100 lat. I bynajmniej nie oznaczałoby to prezentowania problemów gastrycznych ("Zmierzch"). Nie pogardziłabym też mocnymi scenami. Się rozmarzyłam.
3. Biografie znanych gwiazd- zapewne teraz ziewacie słysząc ów oklepany frazes, ale śpieszę donieść, że mam na myśli dwie,(a właściwie trzy) opowieści, o starych dobrych czasach Hollywood. No wiecie: Vivien Leigh i Laurence Olivier, Greta Garbo, czy nawet Pola Negri. Ale ostatnie zadanie byłoby utrudnione, zważywszy, że w przypadku rodzimych produkcji, idea rekonstrukcji losów słynnej Polki, przeszłaby z mało szlachetnym echem. Chociaż kto wie, wszystko zależy od realizacji. I obsady. Także błagam: żadnych przereklamowanych nazwisk.
4. Syberia- widzicie to? Wynalazki, śnieg, śnieg i wynalazki. I cudowne krajobrazy wzięte z czyjegoś mózgu. To by było tak ładne, że pewnie bałabym się w tym uczestniczyć. A tak na poważnie, to uważam, że mogliby częściej wymyślać coś niekoniecznie z tej ziemi. Prawdopodobnie się powtarzam, ale mówi się trudno. No i mamuty w wersji nie rysunkowej- to by było dość ciekawe. Podoba mi się, gdy mamy bohatera/bohaterkę, gdzieś tam sobie egzystujących, którzy nagle zmuszeni są przestawić swój biologiczny zegar o 180 stopni. By odnaleźć w sobie wewnętrznego marzyciela rzecz jasna.
Wiem, że za dużo tego nie jest, ale nikogo już chyba nie zdziwi, że nie mogłam się powstrzymać. A i jeszcze jedna sprawa: w podstawówce grałam w polską wersję językową [nikogo innego jak właśnie] "Królowej Śniegu". I tak sobie myślę, że ten motyw mnie jednak prześladuje.