Internet to kopalnia różnych dziwnych tworów. Są jednak rzeczy, które zwyczajnie działają mi na nerwy (bo ja ogólnie jestem bardzo impulsywna i łatwo mnie wkurzyć). Tak więc dziś będzie kolejny cykl w stylu bez sensu i nie na temat. Ale to blog poświęcony społeczeństwu [proszę się nie śmiać], a sieć stała się nieodłącznym jego elementem, czy tego chcemy, czy nie [można się śmiać].
1.Share za share<3- fejsbug to zło. Jeszcze gorszym złem są maniakalne prośby o polecenie stron,czyli tzw. "share'y". Od zaiste odmiennych i nieco pokręconych pomysłów (np. nie lubię kiedy po moim domu chodzi lądolód i hałasuje jakby mielił pasztet), bywają również stronki skierowane zarówno dla skrajnych fetyszystów tumblrowych obrazków (np. młodzi,piękni, <cenzura>, liczne 'dupy, dupencje, dupiska' aka wstaw cokolwiek związanego z podniecaniem się ludźmi) jak i tych jarających się instagramem, tfu tagowaniem. Najbardziej jednak zasmucił mnie fakt, gdy pewna znajoma zaprosiła mnie do polubienia swojej fanowskiej strony. Oto bowiem moim oczom ukazał się poradnik malowania rzęs, nakładania podkładu (?), czy innych rzeczy kompletnie przeze mnie ignorowanych jako sfera kultury.
2.Zapraszam do siebie-czytaj walnę nudny komentarz i będę oczekiwać, że kolejny człek wejdzie na mój wpis i nabije mi statystyki. Och, wiem co sobie pomyślicie. Jakim prawem oceniam te sprawy? No ale momentami bywa to z lekka irytujące. Nawet w chwili gdy tylko 1 osoba zaglądała na moje wypociny [bo teraz są dwie;D], nigdy nie próbowałam dopisywać tej kwestii wertując czyjąś radosną twórczość. Bo jaki to ma sens? Chyba logiczne, że jeśli pojawi się nowy użytkownik/bloger ja i tak będę chciała śledzić jego rozwój bez względu na to ile razy będzie mi przypominać o nowej notce. Albo najlepiej niech mi w ogóle o tym nie wspomina.
3.Wtórność-choroba XXI wieku; dziś każdy pragnie być oryginalny i umieć uzewnętrznić siebie oraz swoje bolączki; najgorsze jednak są pewne fanpage'e, odnoszące się tylko i wyłącznie do posiadania odzieży. To znaczy nie zrozumcie mnie źle: ja modę czasami lubię, fajnie jest zerknąć przelotnie na niektóre stylizacje w gazecie, ale poświęcać cały swój czas na robienie słit foci i wypunktowaniu co obecnie ma się na sobie (dosłownie)? Pal licho takie zainteresowania, każdy potwór ma swojego amatora. Ale ile w tej chwili powstało, dosłownie identycznych blogów tzw. szafiarek (btw.nazwa równie świetna jak i niektóre autorki)?
4.Jeśli nosisz majtki: udostępnij- jeśli jesteś człowiekiem: udostępnij, jeśli byłeś przed chwilą w toalecie: udostępnij, jeśli jesteś kobietą:udostępnij, jeśli jesteś mężczyzną:udostępnij, jeśli przed chwilą oglądałaś/eś M jak miłość udostępnij, jeśli lubisz jednorożce: udostępnij [mogę tak cały dzień, serio];
5.Lana Del Rey-kolejny nie do końca przeze mnie rozgryziony fenomen. Pominę komentarze na temat rzucających się w oczy interwencji skalpela. Chodzi mi bardziej o fakt, że ta pani, wypadająca momentami naprawdę średnio w występach na żywo, stała się poniekąd obiektem jakiegoś dziwnego kultu. Niektóre osoby były nawet wstanie porzucić stronę na facebooku, bo ich zdaniem pisanie, że nie lubi się Lany Del Rey jest przejawem chamstwa. Frapująca sprawa...
6.Inspiracje-tu odniosę się do wpisu pewnego zwierza, który nadmienił coś nie coś o problemie tzw.inspiracji. Otóż blogerom kulturalnym nakłada się niekiedy jakaś blokada, którą najlepiej mogliby upchnąć jakimiś uroczymi rysunkami. Tak byłoby łatwiej, prawda? Zawsze można zasłonić się swoimi obecnymi fazami;)
1.Share za share<3- fejsbug to zło. Jeszcze gorszym złem są maniakalne prośby o polecenie stron,czyli tzw. "share'y". Od zaiste odmiennych i nieco pokręconych pomysłów (np. nie lubię kiedy po moim domu chodzi lądolód i hałasuje jakby mielił pasztet), bywają również stronki skierowane zarówno dla skrajnych fetyszystów tumblrowych obrazków (np. młodzi,piękni, <cenzura>, liczne 'dupy, dupencje, dupiska' aka wstaw cokolwiek związanego z podniecaniem się ludźmi) jak i tych jarających się instagramem, tfu tagowaniem. Najbardziej jednak zasmucił mnie fakt, gdy pewna znajoma zaprosiła mnie do polubienia swojej fanowskiej strony. Oto bowiem moim oczom ukazał się poradnik malowania rzęs, nakładania podkładu (?), czy innych rzeczy kompletnie przeze mnie ignorowanych jako sfera kultury.
2.Zapraszam do siebie-czytaj walnę nudny komentarz i będę oczekiwać, że kolejny człek wejdzie na mój wpis i nabije mi statystyki. Och, wiem co sobie pomyślicie. Jakim prawem oceniam te sprawy? No ale momentami bywa to z lekka irytujące. Nawet w chwili gdy tylko 1 osoba zaglądała na moje wypociny [bo teraz są dwie;D], nigdy nie próbowałam dopisywać tej kwestii wertując czyjąś radosną twórczość. Bo jaki to ma sens? Chyba logiczne, że jeśli pojawi się nowy użytkownik/bloger ja i tak będę chciała śledzić jego rozwój bez względu na to ile razy będzie mi przypominać o nowej notce. Albo najlepiej niech mi w ogóle o tym nie wspomina.
3.Wtórność-choroba XXI wieku; dziś każdy pragnie być oryginalny i umieć uzewnętrznić siebie oraz swoje bolączki; najgorsze jednak są pewne fanpage'e, odnoszące się tylko i wyłącznie do posiadania odzieży. To znaczy nie zrozumcie mnie źle: ja modę czasami lubię, fajnie jest zerknąć przelotnie na niektóre stylizacje w gazecie, ale poświęcać cały swój czas na robienie słit foci i wypunktowaniu co obecnie ma się na sobie (dosłownie)? Pal licho takie zainteresowania, każdy potwór ma swojego amatora. Ale ile w tej chwili powstało, dosłownie identycznych blogów tzw. szafiarek (btw.nazwa równie świetna jak i niektóre autorki)?
4.Jeśli nosisz majtki: udostępnij- jeśli jesteś człowiekiem: udostępnij, jeśli byłeś przed chwilą w toalecie: udostępnij, jeśli jesteś kobietą:udostępnij, jeśli jesteś mężczyzną:udostępnij, jeśli przed chwilą oglądałaś/eś M jak miłość udostępnij, jeśli lubisz jednorożce: udostępnij [mogę tak cały dzień, serio];
5.Lana Del Rey-kolejny nie do końca przeze mnie rozgryziony fenomen. Pominę komentarze na temat rzucających się w oczy interwencji skalpela. Chodzi mi bardziej o fakt, że ta pani, wypadająca momentami naprawdę średnio w występach na żywo, stała się poniekąd obiektem jakiegoś dziwnego kultu. Niektóre osoby były nawet wstanie porzucić stronę na facebooku, bo ich zdaniem pisanie, że nie lubi się Lany Del Rey jest przejawem chamstwa. Frapująca sprawa...
6.Inspiracje-tu odniosę się do wpisu pewnego zwierza, który nadmienił coś nie coś o problemie tzw.inspiracji. Otóż blogerom kulturalnym nakłada się niekiedy jakaś blokada, którą najlepiej mogliby upchnąć jakimiś uroczymi rysunkami. Tak byłoby łatwiej, prawda? Zawsze można zasłonić się swoimi obecnymi fazami;)