Można by rzec, że "Lawless" to kolejny tworek bazujący na oklepanych schematach. Ale mimo wszystko jest w nim coś takiego, że wciąga prawie od samego początku. Muszę jednak stwierdzić, że z klimatami gangsterskimi bywa u mnie różnie-chwilami nie mam ochoty na kolejną miazgę na ekranie, bo nie wszystko złoto co się ostrzela. Czemu więc w ogóle zainteresowałam się tą produkcją?Odpowiedź jest jasna: obsada, obsada i jeszcze raz obsada. Bo ostatnio Jessica Chastain i Tom Hardy są wyznacznikiem naprawdę przyzwoitego kina.
Jest to opowieść o braterstwie, przetrwaniu i walce o ideały. Jack, Forrest i Howard to trzej bracia, będący główną osią produkcji. Są nieustępliwi i znani z tego, że przetrwają nawet najgorsze. Mimo, że akcja odbywa się w czasach prohibicji, nie oznacza to, że będziemy mieć do czynienia z kalką a la "Boardwalk empire". Ameryka pokazana oczami Johna Hillcoata, to przede wszystkim wiejskie klimaty i wzgórza, oraz swoista przypowieść o więzach krwi. Jednak nie jest tak, że ci braciszkowie jakoś specjalnie za sobą przepadają. Howard i Forrest nadal uważają Jacka za młokosowatego zakapiora, który próbuje coś zmienić w obecnym biznesie, ale tak naprawdę siedzi z głową w chmurach nie znając prawdziwego życia. Mimo, że interes pędzenia nielegalnego bimbru kwitnie (a Jack znalazł swój obiekt westchnień), wkrótce przybędą metaforyczne czarne chmury.Oto bowiem w świecie braci Bondurant zjawia się żądny haraczy prokurator generalny, który w celu wyłudzenia profitów używa do brudnej roboty swojego agenta specjalnego, Charliego Rakes'a. Ten obleśny, ulizany maniak rękawiczek i garniaków okaże się największym i nabardziej nieprzewidywalnym przeciwnikiem w tej historii. Czy jednak pokona twardego i niezłomnego ducha naszych bohaterów? O tym musicie przekonać się sami.
Dla mnie "Gangsterzy" to przede wszystkim film Toma Hardy'ego i Guy'a Pierce'a. Obaj panowie, choć stworzyli zupełnie inne kreacje są jak te statuy, które ogląda się bez zająknięcia. Hardy w roli twardego i dość oszczędnego w uczuciach Forresta od razu wzbudza zainteresowanie, a przede wszystkim cień sympatii. Jest rasowym przywódcą (bo bracia początkowo zawsze się go słuchają), bywa brutalny wobec wrogów, ale i delikatny w stosunku do kobiet. Bardzo cieszy mnie, że to akurat Jessica Chastain wcieliła się w postać Maggie- bo dla mnie jest to aktorka z naprawdę wysokiej półki (a jej widok to pozytyw zarówno kinowy jak i wizualny). Oczywiście nie mogę zapomnieć o psychopatycznym Rakesie- bo to tak jakby pominąć Oldmana w "Leonie zawodowcu". Jest koszmarnie pedantyczny, zawzięty i okrutny jak na mieszkańca Chicago przystało (nie zapominajmy, że pewien Al nieźle tam namieszał). Równie dobrze można zamienić tytuł produkcji na "Zabić Rakes'a" a oddałoby to zamysł mojej refleksji na temat "Gangstera" (tfu, kto to tak przetłumaczył?). Co mi się oprócz tego podobało? Sposób prowadzenia narracji (lubię jak coś dzieje się z perspektywy jednej osoby, wtedy czuję się bardziej wciągnięta w sprawę), klimat- zwłaszcza początkowe 40 minut, gdy na zabudowanym pustkowiu zjawia się pasażer, mający za chwilę rozwalić przejeżdżającego kierowcę (dla mnie to było naprawdę mocne, plus Oldman z wąsami po raz kolejny udowodnił, że jest kameleonem). Ta 'wiejska stagnacja' wcale nie odbiera dynamiki całej fabule-wręcz przeciwnie: widz ma wrażenie, że wszędzie, nawet zdala od metropolii dzieje się dokładnie to samo.

Od razu jednak przestrzegam: nie jest to typowy film gangsterski: hektolitry krwi (mimo, że zdarzają się w nieoczekiwanych momentach) nie brudzą, że tak powiem ekranu, a bracia Bondurantowie to też nie są mega, super bad assy (Jack był dla mnie takim totalnym dzieciakiem, w stylu 'co to ja nie zahandluję'). Mimo, że motywy country, czy smyczki w tym stylu to nie jest moja bajka, to muszę się przyznać, że utwory muzyczne wyjątkowo przypadły mi tu do gustu. Fakt, że cała historia działa się naprawdę, podnosi moją ocenę o jeszcze jedno oczko.
Tak więc nie pytajcie mnie więcej co sądzę o "Gangsterach" i lećcie obejrzeć-bo to kolejny, naprawdę dobry film dla koneserów właściwie skrojonego kina.