Psie smutki, czyli taki niekontrolowany wypływ emocji (który niekoniecznie jest powodem do chluby) będzie dziś tematem mojego posta. Bo są takie chwile,momenty,sytuacje (dobra koniec z tym wyliczaniem) kiedy zwyczajnie zachowujemy się jak pięciolatki i na niektóre rzeczy reagujemy z dużą dawką przesadyzmu.
1.Śmierć Mufasy- ten fragment jest jednym z najbardziej brutalnych w dziejach Disneya i kompletnie rozwala młodego widza na atomy. Swego czasu (mając pięć albo cztery lata) ponoć bardzo mocno płakałam na tej scenie w kinie- no ale serio, kogoś to dziwi? Chyba najgorsze było to jak Simba gorączkowo próbował obudzić swojego tatę i wołał przy tym "Chodźmy do domu". Pamięta ktoś jeszcze podobnie chwytający za aortę rysunkowy twór? Fe, nigdy więcej. Że się tak wyrażę "Right in the childhood" (oł je, wiem, że niektórzy 'kochają' angielszczyzny w polskim zdaniu).
2. Coming out w "Moulin Rouge"- nienawidzę kwestii wypowiadanej przez McGregora, bo wtedy za każdym razem się denerwuję. Tak oto skrywany skrzętnie romans Satine i Christiana wychodzi na jaw dosłownie przed wszystkimi członkami grupy(?) przygotowującej przedstawienie. Mało tego,ubogi pisarz wygaduje się również nie komu innemu, jak porąbanemu Księciu, który nie omieszka przy tym zaszpanować władzą i odzyskać swoją własność (czyli kurtyzanę). Zdaję sobie sprawę, że film musiał mieć taki a nie inny tragiczny koniec, ale osobiście tą scenę pamiętam chyba najmocniej (może z wyjątkiem tekstu: "Zapłaciłem mojej dziwce").
3. Oświadczyny w "North and South"- tu bardziej chodzi nie tyle o samą sytuację, pt. odrzucenie uczucia dumnego przemysłowca, ale raczej o dalsze jej skutki. Mi się aż za przeproszeniem zakręciło w oczodołach, kiedy ten ostry jak brzytwa i czasem nieokrzesany Thornton, wyszedł z domu Margaret i bez ceregieli odrzekł do matki "Nikt mnie nie kocha.Nikt o mnie nie dba. Z wyjątkiem ciebie". To dość szokujące i zwyczajnie smutne wyznanie, po całym tym wyeksponowaniu skrywanych uczuć.
4."Chirurgowe" przesilenia- oczywiście mam na myśli te starsze epizody, bo nowsze zakończyłam na siódmym albo ósmym sezonie (i jeszcze dużo minie zanim do nich w ogóle wrócę). Najgorszy moment (bo nieoczekiwany) to zdecydowanie 'pozbycie się' O'Malleya. Jest coś niezwykle przykrego w potraktowaniu tego, całkiem sympatycznego lekarza. Tu ani do końca nie wiadomo kim jest poszkodowany, a cała sytuacja z jego ratunkiem odbywa się jakby po omacku. Strasznie nie uroczo. Pamiętam jeszcze, że śmierć kliniczna Meredith była również pewnym punktem zwrotnym serialu- chociaż Meredith to taka postać, co to imają się jej najmroczniejsze motywy.
4. Jane Eyre w ślubnej sukience- zarówno w wersji BBC, jak i tej nowszej jest to fragment, który w podobny sposób oddziałuje na naszą wrażliwość. Ta młoda Jane, która myślała, że choć raz zasługuje na szczęście, leci do kaplicy ze swoim ukochanym, chmurnym Rochesterem, by potem dowiedzieć się, że [spoiler] przetrzymuje on w Thornfield Hall chorą żonę [koniec spoilera] i nigdy nie mogą być razem. Cały wachlarz uczuć, jaki towarzyszy przy tym bohaterce, bardzo wymownie oddaje scena zdejmowania sukienki- gdzie Jane nerwowymi ruchami próbuje jak najszybciej odrzucić to koszmarne wspomnienie, trzęsąc się przy tym niemiłosiernie (albo ja to tak odebrałam).
5. Ścięcie Neda Starka - wiem co teraz powiecie. Sean Bean to chodzący spoiler. Ale wierzcie lub nie- w tamtym momencie zupełnie o tym zapomniałam. To było jeszcze zanim zabrałam się za książkę (chociaż i tak przeczuwam, że w 3-cim sezonie wszystko pozmieniają;]). Wszystko miało iść zupełnie innym torem- Eddard powinien wstąpić do Nocnej Straży, przyznać się do knowania przeciwko królowi i zostać ułaskawiony. Ale nie, ten mały skur...czybyk Joffrey postanowił sobie wziąć jego głowę i prezentować ją potem Sansie* na palu.
*bo jakby ktoś nie wiedział, to ja lubię Sansę
1.Śmierć Mufasy- ten fragment jest jednym z najbardziej brutalnych w dziejach Disneya i kompletnie rozwala młodego widza na atomy. Swego czasu (mając pięć albo cztery lata) ponoć bardzo mocno płakałam na tej scenie w kinie- no ale serio, kogoś to dziwi? Chyba najgorsze było to jak Simba gorączkowo próbował obudzić swojego tatę i wołał przy tym "Chodźmy do domu". Pamięta ktoś jeszcze podobnie chwytający za aortę rysunkowy twór? Fe, nigdy więcej. Że się tak wyrażę "Right in the childhood" (oł je, wiem, że niektórzy 'kochają' angielszczyzny w polskim zdaniu).
2. Coming out w "Moulin Rouge"- nienawidzę kwestii wypowiadanej przez McGregora, bo wtedy za każdym razem się denerwuję. Tak oto skrywany skrzętnie romans Satine i Christiana wychodzi na jaw dosłownie przed wszystkimi członkami grupy(?) przygotowującej przedstawienie. Mało tego,ubogi pisarz wygaduje się również nie komu innemu, jak porąbanemu Księciu, który nie omieszka przy tym zaszpanować władzą i odzyskać swoją własność (czyli kurtyzanę). Zdaję sobie sprawę, że film musiał mieć taki a nie inny tragiczny koniec, ale osobiście tą scenę pamiętam chyba najmocniej (może z wyjątkiem tekstu: "Zapłaciłem mojej dziwce").
3. Oświadczyny w "North and South"- tu bardziej chodzi nie tyle o samą sytuację, pt. odrzucenie uczucia dumnego przemysłowca, ale raczej o dalsze jej skutki. Mi się aż za przeproszeniem zakręciło w oczodołach, kiedy ten ostry jak brzytwa i czasem nieokrzesany Thornton, wyszedł z domu Margaret i bez ceregieli odrzekł do matki "Nikt mnie nie kocha.Nikt o mnie nie dba. Z wyjątkiem ciebie". To dość szokujące i zwyczajnie smutne wyznanie, po całym tym wyeksponowaniu skrywanych uczuć.
4."Chirurgowe" przesilenia- oczywiście mam na myśli te starsze epizody, bo nowsze zakończyłam na siódmym albo ósmym sezonie (i jeszcze dużo minie zanim do nich w ogóle wrócę). Najgorszy moment (bo nieoczekiwany) to zdecydowanie 'pozbycie się' O'Malleya. Jest coś niezwykle przykrego w potraktowaniu tego, całkiem sympatycznego lekarza. Tu ani do końca nie wiadomo kim jest poszkodowany, a cała sytuacja z jego ratunkiem odbywa się jakby po omacku. Strasznie nie uroczo. Pamiętam jeszcze, że śmierć kliniczna Meredith była również pewnym punktem zwrotnym serialu- chociaż Meredith to taka postać, co to imają się jej najmroczniejsze motywy.
4. Jane Eyre w ślubnej sukience- zarówno w wersji BBC, jak i tej nowszej jest to fragment, który w podobny sposób oddziałuje na naszą wrażliwość. Ta młoda Jane, która myślała, że choć raz zasługuje na szczęście, leci do kaplicy ze swoim ukochanym, chmurnym Rochesterem, by potem dowiedzieć się, że [spoiler] przetrzymuje on w Thornfield Hall chorą żonę [koniec spoilera] i nigdy nie mogą być razem. Cały wachlarz uczuć, jaki towarzyszy przy tym bohaterce, bardzo wymownie oddaje scena zdejmowania sukienki- gdzie Jane nerwowymi ruchami próbuje jak najszybciej odrzucić to koszmarne wspomnienie, trzęsąc się przy tym niemiłosiernie (albo ja to tak odebrałam).
5. Ścięcie Neda Starka - wiem co teraz powiecie. Sean Bean to chodzący spoiler. Ale wierzcie lub nie- w tamtym momencie zupełnie o tym zapomniałam. To było jeszcze zanim zabrałam się za książkę (chociaż i tak przeczuwam, że w 3-cim sezonie wszystko pozmieniają;]). Wszystko miało iść zupełnie innym torem- Eddard powinien wstąpić do Nocnej Straży, przyznać się do knowania przeciwko królowi i zostać ułaskawiony. Ale nie, ten mały skur...czybyk Joffrey postanowił sobie wziąć jego głowę i prezentować ją potem Sansie* na palu.
*bo jakby ktoś nie wiedział, to ja lubię Sansę