poniedziałek, 29 października 2012

Martwa natura z czaszką.

Miałam kiedyś koszmar i śnił mi się Dracula. Nie, to nie jest jakieś wymyślone nawiązanie. Stał sobie zupełnie bezpardonowo i z tymi swoimi szponiastymi pazurami wycedził, że powinnam w końcu o nim napisać. Pomyślałam sobie, że w sumie czemu by nie, tyle, że na samym wstępnie ostrzegłam go o mojej małej kreatywności (i że post o jego szanownej osobie nie będzie żadnym nowatorskim odkryciem). Ponieważ dzisiejsza pogoda nie nastraja do wesołych uniesień, za punkt honoru wzięłam sobie nadrobienie remaku słynnej "Symfonii grozy" (której nie oglądałam, także na tym koniec szpanowania wiedzą). I oto przede mną stanął zwyczajny problem. Czy powinnam w ogóle o tym mówić, jeśli powtórzę rzeczy, które stwierdzili mądrzejsi ode mnie widzowie? Ale niech będzie, w końcu obiecałam swojemu najwierniejszemu czytelnikowi.

     Dawno, dawno temu, żyło sobie szczęśliwe małżeństwo Jonatan i Lucy. Pewnego dnia, Jonatan wiedziony pracą i chęcią większego zarobku postanawia udać się do tajemniczego hrabiego Draculi, mieszkającego gdzieś w okolicach Transylwanii. Chce mu złożyć propozycję nie do odrzucenia w sprawie kupna pewnej posiadłości. Pech chciał, że żaden z napotkanych przez Jonatana mieszkańców, nie za przyjemnie wypowiada się o okolicy, ale no niestety-nasz bohater jednak udaje się do ponurego i opuszczonego domostwa, mając przy tym coraz większe obawy. Czemu miałby czegokolwiek się cykać? Ano może chodzi o pewien niezręczny fakt, że [spoiler] hrabia Dracula jest nikim innym, jak nieumarłym potworem, żywiącym się ludzką krwią. Ba! Za swój cel obrał sobie nie tylko spokojną mieścinę Jonatana, ale i jego żonę.
    No właśnie, czy na pewno Nosferatu jest potworem? Spójrzmy z jakim cierpieniem przygląda się zwykłym ludzkim czynnościom (jedzenie), jak wypowiada się o swojej obecnej egzystencji (coś w stylu "Nie ma nic gorszego niż życie bez śmierci, kiedy wszystko przemija"). Oczywiście niezwykle znaczące są tu statyczne ujęcia stołu, pożywienia, czy  ludzi- czasem ma się wrażenie jakby nic tam nie oddychało, tylko sobie funkcjonowało ot tak, bez celu.
Jeszcze wspanialsze wydają się puste w swym ogromie krajobrazy- morze, mgła (dużo mgły-właściwie jest ona chyba drugą najważniejszą postacią), wrzosowiska pełne hm takiej nieoczywistej zadumy i światło: raz całkowicie nieobecne i dla kontrastu niezwykłe mocne w kolejnym fragmencie. Tak więc usiądźmy sobie w opuszczonych ruinach i snujmy się w samotnej podróży Draculi na zachód.

    Między jawą a snem istnieje bardzo cienka granica, co doskonale zaprezentował nam Werner Herzog w dziele z 1979. Tu mamy bowiem do czynienia z historią, z coraz mocniej nakreślonymi scenami rodem z koszmaru sennego bądź wizji. Oto bowiem (przykładowo) zamknięty Jonatan próbuje znaleźć małego chłopca grającego irytujące dźwięki na skrzypcach, a on ni z tego ni z owego nagle materializuje się w innym punkcie. To samo dzieje się w momencie wynoszenia trumien przez Nosferatu-jest być może ciemno, ale o dziwo nikt, (dosłownie nikt) nie pojawia się na ulicach,zaś ten biały jak kreda gość może sobie zaglądać do czyichś domostw albo składać im niezapowiedziane wizyty (zgadnijmy komu-tak, chodzi o kobietę). Innym ciekawym zabiegiem jest chociażby motyw tańca śmierci, czy dżumy- piękna, pozbawiona oparcia Lucy łazi od miejsca do miejsca, ale żaden z niosących ofiary choroby jakoś nie ma ochoty jej odpowiadać. Ignorancja-koszmar w najczystszej postaci.
       Przyznaję, że film zrobił na mnie wrażenie, ale były pewne momenty, które (chyba) nadmiernie rozwleczono. Jednak jest coś niezwykłego w tej (tyle razy już powtarzanej) legendzie, jakiś smutek i widoczna niemoc- tu przecież nie ma żadnego wątku typu współczująca bohaterka, nie-kolej rzeczy jest jak ta odpychająca "Martwa natura z czaszką". Co do muzyki, to nie powiem, żeby jakoś specjalnie mi się podobała- ale trzeba oddać autorowi, że niektóre dudniące motywy pulsowały razem z narastającą grozą. Choć właściwie jest to groza dla fanów braku krwi. Tak, wiem, że to zupełnie nie pasuje, ale jednak. No i Klaus Kinski, który (o dziwo) bardzo świeżo wykreował swojego samotnego krwiopijcę- bez przesadnego silenia się na odchyły, czy groteskę; tak zupełnie od serca i co najciekawsze- ludzko.
     Na zakończenie powiem tyle: jeśli nadal nie widzieliście "Nosferatu" wiecie, co macie robić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...