czwartek, 27 września 2012

10 powodów dla których polubicie Littlefingera.

Ponoć krzyk to najlepsze lekarstwo na pozbycie się problemu. Taka metoda niekoniecznie jest w moim guście, ale musiałam w jakiś sposób uporać się z narastającą manią na pewną serialową postać. Ponieważ nie chcę dłużej denerwować swoich znajomych ciągłym ględzeniem na ten sam temat, swój wpis dedykuję wszystkim fanom i fankom czegokolwiek. Jeśli nie zaznajomiliście się z "Pieśnią Lodu i Ognia", mogę was tylko zachęcić do jej przeczytania i zaprezentować 10 powodów dzięki którym polubicie jedną z najbardziej szemranych postaci GOT, czyli Petyra 'Littlefingera' Baelisha.

1. Gra go Irlandczyk- wyspiarze mają to do siebie, że posiadają nie tylko fajny akcent, ale również dość zacne wykształcenie. Nie wiem czy to kwestia dłuższej tradycji, czy predyspozycji, w każdym razie coraz częściej widuje się europejczyków na amerykańskiej arenie popkultury. Aidan Gillen (notabene wglądający jak krewny Gary'ego Oldmana) mimo, że nie pojawia się zbyt często w serialu, kradnie niektóre sceny i od razu zapada w pamięć. Uśmieszki Petyra, jego gesty i chód są  takie, jak sobie wyobrażałam w książce.


2. Jest całkiem wyględny- ta kwestia to akurat mocno subiektywna sprawa. W moim odczuciu Baelish to nie tylko kawał krętacza, ale również niczego sobie mężczyzna. Dobra chyba po raz kolejny udowodniłam, że jestem płytka...


3. Poczucie humoru- jego ironiczny dystans do pewnych sytuacji,  nieźle kontrastował chociażby w porównaniu do poważnego Neda. Słowne potyczki Petyra z Varysem (również ciekawie wykreowanej postaci) ogląda się z dużym zainteresowaniem. Kto by pomyślał, że członkowie królewskiej rady pociągają za sznurki Westeros.



4. Styl- Baelish przykłada dość dużą wagę do ubioru, co nie tylko podkreśla jego wyższy status społeczny, ale również chęć zaimponowania innym (albo raczej pewnej kobiecie).

Nawet Ned jes pod wrażeniem.
5. Nieszczęśliwa miłość- główny argument, dla którego można mu w pewien sposób współczuć. Jak wiecie (bądź nie), Petyr nie pochodził zbyt zamożnego rodu, a będąc dziecięciem podkochiwał się w starszej córce lorda Hostera Tully, Catelyn. Ta jednak została obiecana Brandonowi Starkowi. Baelish, przegrywając pojedynek o serce Cat, z pewnością nie czuł się w tamtym momencie szczęśliwy. I z tą dziurą w sercu żyje do tej pory, co widać, gdy Martin opisuje jego stosunek do Sansy.


6. P.I.M.P.- wbrew pozorom taki biznes to też ciężki kawałek chleba. Zwłaszcza jeśli ten powszechny zarobek jest pomysłem scenarzystów. Kolejny intrygujący dodatek do reszty.


7.Nieobliczalność- Littlefinger jest zawsze kilka kroków do przodu przed innymi. To świetny strateg i starszy nad monetą. A wcale nie łatwo jest przechytrzyć chociażby takiego upudrowanego eunucha. No i mu nie ufajcie.

Cersei approves.

8.  Sansa- nie ukrywam, że na ten wątek czekam chyba najmocniej w nowym sezonie (no i jeszcze Brienne + Jaimie). Martin po raz kolejny udowadnia, że historia lubi toczyć się kołem. Z drugiej strony nie wiem, czy to tak dobrze (bo tu ewidentnie chodzi o pewien niezręczny fakt, że Starkówna przypomina komuś swoją matkę).


 9. Książki-ludzie, którzy czytają książki są cool. A tacy co wolą je wertować mimo prowadzenia burdelu są jeszcze bardziej cool. I w ogóle nie ironizuję;p


10. I tak prawie każdy bohater to dupek- więc jeśli jesteście haterami Littlefingera, wiedzcie, że znajdziecie pergamin na nową listę, gdy tylko nadejdą marcowe odcinki.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...