sobota, 7 lipca 2012

Po czym poznać, że oglądasz film nieamerykański?

Jak wyżej. Czyli małe wskazówki odróżniające twórczości- głównie te europejskie od amerykańskich super produkcji.

 1. Kobiety występujące w filmie są zazwyczaj bez makijażu- a jak już go mają, to w ilości minimalnej. Z reguły panie te prezentują typ niezwykle subtelnej urody, takiej eterycznej, więc nie uświadczymy tu kserokopii pt. Jessica Biel, czy Jennifer Garner (obie aktorki chyba korzystają z usług  tego samego chirurga plastycznego, bo ciężko mi je odróżnić).


2. Nie uświadczycie tu zmyślnych fryzur rodem z  Disneya- główne bohaterki najczęściej chadzają w rozwianych kitkach, bądź innych lekko upiętych fryzurach. Podczas seansu "Sponsoringu" wielokrotnie odnosiłam wrażenie, że postać grana przez Juliette Binoche rzadko kiedy używa grzebienia.




3. Ujęcia nie należą do szybkich- weźmy na przykład sceny typu wyjście przez korytarz, albo zwykły spacer. Tak więc czynności dnia codziennego są mocno wydłużone w czasie, co przemawia za zupełnie inną estetyką niż ta made in Juesej.



4. Liczna gra świateł- promyki słońca padające przez firanki, czy wielokrotnie przywoływane produkcje Dolana- w tym wypadku najbardziej liczy się kolorystyka. Tak więc jest na czym zawiesić oko.





5.Dialogi, dialogi i jeszcze raz dialogi- bardzo ważny element i istny szkielet opowieści. Nie stanowią one jedynie przerywnika w dynamicznej akcji, ale są bazą dla wejścia w  problemy postaci.


6. Sceny łóżkowe- o wiele bardziej naturalne i ogołocone z blichtru (przynajmniej te, które widziałam). Oczywiście wiadomo, że  będzie tu o wiele więcej widać i słychać.





7.Głębia- chyba każdy się ze mną zgodzi, że dzieła te prezentują  mocniej rozbudowane wątki psychologiczne. Nie zamierzam jednak gloryfikować europejskiego kina, bo jak wiadomo nie wszystko złoto co się świeci, więc można również natrafić na te bardziej zgniłe jaja.




Dzisiaj znowu dość dziwaczny wpisik, zaczynam odnosić wrażenie, że ten gorąc stopił mi mózg;]



11 komentarzy:

  1. ciekawy temat :] do tego dodałabym też muzykę :P
    co do głębi to fakt; europejskie kino wyznaje zasadę 'mniej znaczy więcej' i to zazwyczaj się sprawdza ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No muzyczka jest tam czasami super, ale ostatnio trafiam na takie produkcje, że jej prawie nie słyszę:d

      Usuń
    2. fakt, czasami jest cicho :P ale ta cisza tym bardziej 'zmusza' widza do skupienia się na filmie...ja czesto zakladam sluchawki i slucham czasami nawet nie patrze na obraz, ale jak jest cisza..no to.. sama wiesz ;]

      Usuń
  2. O, nie, wpisik jest jak najbardziej okej ;) też baaardzo lubię kino europejskie ale uważam że jeśli chodzi o filmy z juesej to te niezależne, niszowe są w stanie mu dorównać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobają mi się Twoje pomysły na posty! Takie nieszablonowe, ciekawe spostrzeżenia. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło jest to usłyszeć:D Zawsze jakiś motywator;p

      Usuń
  4. Gorąc jeszcze nie stopił Ci mózgu, bo masz pomysł na post :) Gorzej ze mną, bo nie mogę nic sensownego napisać.

    Gdzieś przeczytałam, że dobre i wartościowe kino to kino europejskie, a filmy komercyjne i robione dla pieniędzy to kino amerykańskie. Dużo w tym prawdy, ale ta granica jest dość płynna, zwłaszcza dla ludzi, którzy interesują się kinem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że czasami lepiej nie pisać nic niż kompletne głupoty:P
      Dokładnie, plus każdy potrzebuje jakiegoś zróżnicowania. gdyby produkowano jedynie filmy ambitne też byłoby nudno;)

      Usuń
  5. Ciekawy temat:) Zgadzam się właściwie ze wszystkim, choć nie zwróciłam uwagi - albo może nie nazwałam tego po imieniu - na tę grę świateł. Minimalizm, oszczędność formy jest rzeczywiście mocno dostrzegalna. Do tego naturalizm i fizjologizm.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...