Lee (Bruce Lee), adept klasztornych nauk Shaolin, za prośbą agencji wywiadowczej bierze udział w turnieju sztuk walki. Ma znaleźć dowody potwierdzające, że inicjator wydarzenia- Han, kręci nielegalne interesy, z prostytucją na czele. Dostaje również informacje o agentce, która zaginęła w miejscu, gdzie ma się odbyć starcie. Prócz tego Lee dowiaduje się, że jeden z czołowych strażników Hana przyczynił się do śmierci jego siostry (czyli mamy zagwarantowaną zemstę w totalnym tego słowa znaczeniu).
Wszędobylska muzyka lat 70- tych i klimat dalekiego wschodu stanowi bardzo sycący dodatek. Nie przeczę, że nadmierna ekspresja Bruce'a Lee podczas walki (zwłaszcza te jego "Łooo") była dość zabawna, ale muszę powiedzieć, że całą produkcję oglądało mi się z niezmiennym zaciekawieniem. Wszystko tu było sprawnie wykonane: turnieje, tajne eskapady, czy w końcu kluczowy pojedynek z lustrami (Han i te jego pazury Wolverine'a, to jest coś). Wszystkim, którzy nie widzieli filmu, radzę zobaczyć na własne oczy, jak niegdyś wyglądały walki mistrzów.
Jeśli chodzi o animację, to w podobną stronę poszło studio Dreamworks kręcąc dwie części "Kung-fu Pandy" Zabrzmi to teraz dziwnie, ale jestem fanką tego cyklu. 'Dwójka' nie tylko trzyma poziom pierwszej części, ale jest wręcz dopełnieniem historii nieco niezdarnego, acz sympatycznego misia pandy o imieniu Poo. Dużo osób rozpisuje się w pozytywach na temat utworów i grafiki- wcale się nie dziwię, bo chociażby sam design Potężnej Piątki jest świetnie wykonany (Modliszka jest moim faworytem;)).
Sequel opowiada zaś o krnąbrnym pawiu Shenie (mającym maniakalne czerwone oczyska), który za pomocą nowej,śmiercionośnej broni zamierza podbić Chiny. Okazuje się mieć coś wspólnego z przeszłością Po. Nasza panda, mimo, że poznaje wkrótce okrutną prawdę, nie tylko ją akceptuje, ale również odnajduje dzięki niej równowagę.Te wszystkie niełatwe przejścia pozwalają Po zatrzymać zaślepionego nienawiścią Shena i przywrócić pokój.
W filmie znajduje się również dużo wątków humorystycznych, ale nie są to żadne kloaczne żarty z niskiej półki. Myślę, że na tle innych komputerowo wygenerowanych tworów dla dzieci, seria "Kung-fu Pandy" prezentuje się dość zacnie.
Rzekłabym, że motyw walki jest dość popularny w kinematografii, jednak, aby rzeczywiście móc go w pełni wykorzystać, należy dawać w nim rozsądne, mądre przesłania (których w obecnych czasach niestety brakuje).
żałuj że nie oglądałaś "Wejścia smoka" za młodu, ja do dziś mysląc o tym filmie mam gęsią skórkę i uważam go za jeden z najbrutalniejszych filmów jakie widziałam, a ten je okrzyk... eh
OdpowiedzUsuńMi się najbardziej podobała walka z kolesiem z blizną (mocna końcówka):P Nigdy nie oglądałam tego filmu w całości i w końcu mi się udało. Gdyby nie irytujące reklamy, byłoby wręcz idealnie.
UsuńOglądałam "Wejście smoka" w dzieciństwie razem z tatą. Dziś pewnie ten film bym inaczej odebrała. Na razie nie śpieszy mi się do ponownego seansu.
OdpowiedzUsuń"Kung-fu Pandy" jeszcze nie widziałam, ale mam w planach. Mało ostatnio oglądam animacji, więc przydałaby się taki seans.
Ogólnie filmów karate widziałam dużo, ale jeden mi utkwił mocno w pamięci. A mianowicie: "Amerykanin z Shaolin". Nie jest to jakaś wybitna produkcja, ale bardzo mi się podobała.
Jak na animacje Dreamworksa, film wypada naprawdę dobrze. Ja to swego czasu nagminnie oglądałam filmy z Jackiem Chanem:P
UsuńTo mi się też zdarzało :) Lubię "Godziny szczytu".
UsuńKiedyś oglądałam takie filmy na pęczki i do dzisiaj zdarza mi się taki seans.
OdpowiedzUsuń"Kung Fu Pandę" będę zmuszona obejrzeć, by zrozumieć o jakiej scenie z bajki opowiada moja trzyletnia chrześnica (a buzia jej się nie zamyka).
Nie ma to jak odpowiednia motywacja:D
UsuńByłem na Wejściu smoka w kinie 10 razy, ostatni raz to właściwie po to aby było to równe 10. Plus kilka razy w TV. Interesowałem się wtedy sztukami walki, a Bruce Lee był dobry, był moim idolem. W czasach mojej młodości wchodzenie na ten film było sportem, był on bowiem zdaje się od 15 czy 18 lat. Obecnie film oglądam z sentymentem, dostrzegając jego mankamenty, ale nie jest taki zły, po prostu film klasy B. Ma też swój urok, tak jak napisałaś jest to muzyka i według mnie humor. Śmieszą mnie dzisiaj efekty specjalne, chodzi mi o odgłosy uderzeń, jak na westernach, w rzeczywistości to tak nie wygląda. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń