wtorek, 8 maja 2012

Welcome to the jungle.

Mel Gibson ma swoje wzloty i upadki. Prasa bardzo chętnie interesowała się jego życiem prywatnym, a pewne nieprzyjemne sytuacje do tej pory są popularnym tematem plotek (no wiecie, podobno gość nie przepada za jedną nacją). Odłóżmy to jednak na bok i skupmy się na reżyserce- bo o reżyserii, albo właściwie o filmie będzie tu mowa. Nie, nie chodzi mi o kontrowersyjną dla środowiska Hollywoodu "Pasję", ale o nieco mniej znanego "Apocalypto".

Wbrew pozorom tytuł nie traktuje wcale o biblijnej przepowiedni końca świata, aczkolwiek do pewnego schyłku epoki nawiązuje. Chodzi mianowicie o jedną z prekolumbijskich cywilizacji-a konkretnie Majów. Jednak nie oni są tu głównym bohaterem dzieła.
Wszystko skupia się na losie pewnego plemienia, żyjącego sobie spokojnie gdzieś w jukatańskim lesie. Syn wodza owego rodu, o dźwięcznym imieniu Łapa Jaguara to czołową postać tej opowieści. Jest nad wyraz rozwinięty w swoich sześciu zmysłach, a do tego odczytuje pewne niepokojące znaki. Pewnego dnia, podczas polowania, Łapa i jego towarzysze napotykają  obcą grupę tubylców, którzy z przerażeniem w oczach szukają nowego legowiska. Pozwalają przejść tym dziwnym osobnikom, czując ich strach i panikę. Wczesnym rankiem niestety spotyka ich straszliwy los- większość osadników zostaje zabita, a resztę niedobitków prowadzi się w niewolę. Wśród nich jest również nasz protagonista, który przed złapaniem, ukrywa swoją brzemienną żonę i dziecko w jaskini. Prowadzeni przez nieznanych najeźdźców, Jaguar i inni trafiają do ogromnego skupiska ludności- którym jak wiemy jest miasto Majów. Jednak nie wygląda ono tak cudownie, jak byśmy mogli się tego spodziewać. Wszędzie kłębi się zaraza, wygłodzeni mieszkańcy umierają z daleka od reszty, a jeńców wystawia się na rzeź na szczycie piramidy-gdzie rytualnie wyrywa się im serca i obcina głowy. Wszystko to, oczywiście aby nasycić potężnego boga, a kapłan, władca i szaman, przewidując pewne zjawiska, doskonale sterują całym społeczeństwem. Wróćmy jednak do naszych pojmanych. Czy któremuś z nich uda się przeżyć? To już musicie zobaczyć sami.

Gibson w tym filmie obala kilka mitów. Pierwszy z nich dotyczy rozwiniętych kultur. Doskonale widać niesamowity brutalizm, jaki  panował w  ideologii  rzekomo inteligentnych Majów. Nie chodzi mi tylko i wyłącznie o sam proces składania ofiar, ale chociażby o ścielące się na każdym rogu trupy, których jakimś cudem nikt nie palił, mimo, że powodowały one epidemię. Z jednej strony mamy opracowane kalendarze i astronomię, z drugiej prymitywną zbiorowość, traktującą podbitych okrutniej, niż przodkowie Łapy Jaguara. Oprócz tego wszelakie paskudne sceny (bo są paskudne, to nie ulega wątpliwości), są przedstawione niezwykle naturalistycznie. Co ciekawe reżyser nie pokusił się o ukazanie dalszych losów Majów, po tym jak na ich lądzie pojawia się biały człowiek. Widzimy tylko zarys statków i kilkoro ludzi na łódkach. Nietrudno się domyślić, że chodzi tu o konkwistadorów. Czyżby Australijczyk naprowadzał nas na wniosek, że europejskie podboje mimo wszystko pozbywały się zwierzęcych instynktów u żądnych krwi Indian? Tego do końca nie jestem pewna.
      Prócz perfekcyjnie odwzorowanej populacji, mamy również świetnie dobranych aktorów, posługujących się autentycznym, zapomnianym dialektem- prawdziwa rzadkość w dzisiejszych produkcjach. Co ważne, muzyczne elementy idealnie komponują się z klimatem gąszczów i bębnów, które wielokrotnie przewijają się w filmie. Nie przeczę,że pewne fabularne wydarzenia są tu mało realistyczne (scena pościgu), ale nie rzutowały one zbytnio moją ocenę. Osobiście uważam "Apocalypto" za dzieło dobre i godne uwagi.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...