W internecie krąży pewien zabawny obrazek z wizerunkiem dwóch prezydentów. Jeden z nich, z wesołą miną wygłasza podniosłe polityczne hasło, drugi zaś...zapowiada, że możemy szykować się do cotygodniowego odpoczynku. Co ciekawe ten ironiczny gif swoim przesłaniem pasuje do filmu, który powstał w latach dziewięćdziesiątych. "Human traffic"- bo o nim mowa, to pełnometrażowy debiut Justina Kerrigana skupiający się na pre-weekendowych przygotowaniach młodych przyjaciół z Cardiff. Ich formy spędzania czasu z pewnością nie są nam obce.
Film z grubsza traktuje o hedonizmie. Mylą się jednak ci, którzy przewidują widzieć w nim tylko picie,ćpanie i clubbing.Wszystko to przedstawione jest nie tylko z inteligentnym humorem, ale i pewną dozą z szaleństwa. Główni bohaterowie produkcji, to zmagający się z obawą impotencji Jip (John Simm) , wyluzowany Koop (Shaun Parkes), który jest zazdrosny o swoją dziewczynę Ninę (Nicola Reynolds), dość cięta w wypowiedziach Lulu (Lorraine Pilkington), oraz najmłodszy i najbardziej zakręcony z reszty Moff (Danny Dyer). Każdy z nich wykonuje mniej lub bardziej lubianą pracę, a otrzymany zarobek wydaje na długo oczekiwaną, czterdziestoośmiogodzinną zabawę.
Taki wypad wymaga jednak gruntownych przygotowań. Po pierwsze: trzeba obdzwonić znajomych i zorientować się w sytuacji- kto w jakim jest stanie i czy wszyscy posiadają odpowiednie wejściówki. Mistrzem planowania jest tu Jip, a scena w której udaje mu się wejść do klubu bez biletu, jest chyba jedną z zabawniejszych. Po drugie: trzeba przygotować towar. W tej kwestii najwięcej robi Moff- który oprócz wyraźnego uzależnienia od wspomagaczy, czuje się również skołowany życiem. Po trzecie: spotkanie przed gwoździem programu, czyli wspólne wyjście do pubu. Tu, jak wiadomo padają pierwsze egzystencjalne stwierdzenia i niepewności. Po czwarte: clubbing, czyli zabawa i tańce do upadłego. Nie jest to jednak tylko i wyłącznie sama impreza: w rytm muzyki przewijają się bowiem różne osoby z odrębnymi obawami (m.in. rozmawiają na temat kultury w klubie i mentalności młodych). Na sam koniec: after party na domówce. I tu zbliżamy się do sedna sprawy-mianowicie jak wyglądają nasze konwersacje pod wpływem i jak za pomocą narkotycznych wizji najpierw zbliżamy się do filozoficznych rozpraw (epickie gadki o Yodzie), by wraz z opadnięciem środka w organizmie z powrotem wpaść w marazm.
O wilku mowa ;) |
Oczywiście wszystkich i tak czeka straszliwy powrót do normalności, wraz z zbliżającym się kacem i obiecanymi rodzinnymi wizytami. Najbardziej podobał mi się tu zabieg w stylu 'co innego wypowiadam na głos, a co innego myślę' (rozmowa Lulu z ciotką).
Ja osobiście oceniam film bardzo pozytywne. Jeśli podobał się wam "Trainspotting", na "Human Traffic" raczej się nie zawiedziecie.
Human Traffic to świetny film jeden z lepszych o tej tematyce. Zresztą na wyspach jak nigdzie indziej potrafią robić filmy o imprezowiczach, łobuzach i "drobnych" narkomanach.
OdpowiedzUsuńHmm, widziałam "Trainspotting", więc chętnie obejrzę "Human Traffic", w najbliższej przyszłości. Bo lubię brytyjskie filmy :)
OdpowiedzUsuńwidzę, że film raczej nie dla mnie, dzięki za ostrzeżenie ;)
OdpowiedzUsuń