Dziś będzie wpis o nieco mniej popularnym hobby, czyli grach komputerowych.
Osobiście interesuje mnie nieco mniej powszechny gatunek, a mianowicie przygodówki. Pozwolę sobie przytoczyć tu, najlepsze moim zdaniem pozycje, które wciąż budzą we mnie pewien sentyment.
Syberia- fakt faktem, że przeszłam tylko drugą część, ale mogę stwierdzić, że od strony technicznej jest to jedna z najbardziej dopieszczonych serii jakie widziałam. Wszystko tam wygląda wspaniale: zimny śnieg, maszyny, czy choćby mówiące roboty. Tematyka wielkich wynalazków również wzbudza ciekawość, nawet jeśli z reguły się za nią nie przepada (mówię tu oczywiście o sobie;))
Batman Arkham Asylum- co prawda jest to wersja na PS3 (i nieco odmiennego gatunku), ale jak na tą technologię, gra wydaje się być nieco bardziej ambitna niż reszta. Dlaczego? No choćby ze względu na fantastyczny, mroczny klimat, charakterystyczny dla filmów o Panu Nietoperzu. Ma w sobie również pewne elementy horroru- m.in. dlatego, że rzecz dzieje się w więziennym zakładzie dla najgorszych społecznych mętów i psychicznie chorych. Dodajmy do tego przyzwoitą muzykę, rewelacyjny, oryginalny dubbing pochodzący z odcinkowej serii TAS (w roli głównej Mark Hamill jako demoniczny Joker) i będziemy mieć prawdziwie smakowity kąsek do nadrobienia.
Tyle ode mnie. Ciekawa jestem, czy jeszcze jacyś kinofile podzielają moje zainteresowanie:)
Osobiście interesuje mnie nieco mniej powszechny gatunek, a mianowicie przygodówki. Pozwolę sobie przytoczyć tu, najlepsze moim zdaniem pozycje, które wciąż budzą we mnie pewien sentyment.
Broken Sword- seria ta ma historię dość przypadkową w moim życiorysie: kiedy miałam pierwszy komputer, mój tata w którymś ze sklepów zakupił drugą część owej gry z podtytułem "The smoking mirror". Nie dość, że wciągnęłam się w nią bez reszty, to do tej pory pozostaję jej wierną fanką. Wszystko to za sprawą twórców z Revolution Software, którzy w 1996 roku postanowili zapoczątkować tą wspaniałą przygodę o młodym Amerykaninie George'u Stobbarcie i Francuzce Nicole Collard. Co najlepsze dwie pierwsze części (notabene pierwszej wciąż nie mogę znaleźć na dostępnym dla mnie sprzęcie) są technicznie osadzone w rysowanym, dwuwymiarowym świecie, a my badamy tajemnicze zagadki za pomocą funkcji point-and-click. Całość zaś okraszona jest dowcipnymi komentarzami głównego bohatera serii (czyli blondwłosego George'a), a fabularna treść gry mogłaby stanowić podstawę na dobry film akcji. Niestety kolejne 2 części odchodzą od pierwotnej formy za sprawą trójwymiaru i nie jest to już to ta sama dobra wersja [fatalne sterowanie]. Chodzą słuchy, że planują ekranizację "Złamanego Miecza". Mam nadzieję, że w tym wypadku reżyser nie zmarnuje tak dobrego potencjału jak ten.
The longest journey- jak sama nazwa wskazuje, bardzo długa podróż pewnej dziewczyny, żyjącej w futurystycznej wizji naszej przyszłości. Nie tylko będziemy podążać za nią po zmechanizowanej krainie Stark. Ba! Dobrniemy nawet do miejsc, o których ludzkie ucho nie słyszało. Gra ta znajduje się w czołówce najlepszych na świecie-nie tylko ze względu na grafikę, która w tamtych latach (data wydania rok 2000) wręcz wyprzedzała swoją epokę, ale również z powodu niezwykle rozbudowanych lokacji i wątków. Światy w których się znajdziemy są tak bajeczne, że nawet współcześni producenci fantasy by się ich nie powstydzili. Pamiętam, że cztery płyty znajdujące się w opakowaniu robiły na mnie ogromne wrażenie (gra ta więc zajmuje sporo czasu). Świetnie spisuje się tu również polski dubbing.


Tyle ode mnie. Ciekawa jestem, czy jeszcze jacyś kinofile podzielają moje zainteresowanie:)