czwartek, 19 kwietnia 2012

O dwóch takich, co znaleźli szczęście.

Późny wieczór. Dwóch mężczyzn jedzie samochodem z nadmierną prędkością. Słyszymy, że o coś się zakładają. Kiedy kierowcę łapie policja, okazuje się, że ten wiezie ze sobą niepełnosprawnego w złym stanie. Panowie zostają eskortowani do szpitala, jednak widzimy, że chory wcale nie miał ataku, tylko go udawał. Obaj sprawcy reagują na całe zdarzenie ze śmiechem i wracają do domu z piskiem opon. Tak mniej więcej prezentuje się początek "Nietykalnych"- wspaniałej opowieści o przyjaźni i jednej z lepszych produkcji jakie ostatnio widziałam.

Ta oparta na faktach historia, przybliża nam losy bohaterów, pochodzących z dwóch różnych, klasowych światów. Phlippe (Francois Cluzet) to majętny, sparaliżowany mężczyzna, który stracił żonę. Czuje się nieszczęśliwy nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Los sprawia,że na jego drodze pojawia się Driss (Omar Sy)- czarnoskóry mieszkaniec blokowiska, który przybywa do posiadłości załatwić papierek na socjalną zapomogę. Na tym jednak nie kończy się spotkanie obu panów.Phillippe postanawia bowiem zatrudnić Drissa, a ten, choć początkowo czuje się nieswojo w dużym domu, z czasem zmienia zarówno nastawienie chłodnej służby, jak i podejście do życia nowego pracodawcy.

Można by  rzec: nic odkrywczego. Jednak formuła na dobrą obyczajową opowieść tkwi w samym sednie produkcji: przez prostotę do szczęścia. Co prawda bogacz lubuje się w sztuce i słucha muzyki poważnej w otoczeniu paru snobów, ale równie dobrze dogaduje się z Drissem: mężczyzną z zupełnie innego środowiska, który jest szczerym  i niezwykle sympatycznym osobnikiem. On to właśnie wprowadza na stonowane salony nutkę humoru i radości cieszenia się z rzeczy zwykłych: czy to przez taniec na urodzinach, zatrudnianie masażystki, czy w końcu aranżowanie rozmowy z korespondentką Philippa. I tak jak wielu widzów, również i ja śmiałam się do rozpuku  z niektórych żarcików Drissa. Bo właśnie o to chodzi, by umieć czerpać z życia pełną garścią.
Czy wspomniałam już o cudownej muzyce? No cóż, w każdym razie to kolejny plus tego przyjemnego filmu (prawdopodobnie nie będę w stanie zliczyć nawet połowy pozytywów, które się przewinęły;)).
Zachęcam każdego, kto jeszcze nie miał okazji obejrzeć "Nietykalnych". Polecam.

3 komentarze:

  1. zgadzam się, świetny film ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja staram się już nie czytać opinii o tym filmie, a już szczególnie tych pochlebnych. Jednak nie mogę się powstrzymać, bo entuzjazm bijący z takich tekstów jak Twój ma moc zarażania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też właśnie obejrzałam i się zachwyciłam :) Jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio oglądałam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...