Mając w dorobku kilka (mniej lub bardziej ciekawych) spotkań z filmem, postanowiłam, że przedstawię w skrócie małe rady dla każdego, kto lubi spędzać czas przy oglądaniu.
- Nigdy nie bierzcie się za swoje hobby odczuwając głód- ja popełniłam ten błąd i do tej pory bardziej, niż samą fabułę "Łowcy androidów" pamiętam nieustanne burczenie w brzuchu. A kiedy przypomnę sobie muzykę elektroniczną,która często pojawia się w dziele R.Scotta, zrobi się z tego psychodeliczna opowieść o tańczących kiszkach.
- Nie róbcie kilku rzeczy na raz- ponieważ uległam stereotypowi podzielności uwagi u kobiet, myślałam, że przy robieniu obiadu całkiem swobodnie uda mi się obejrzeć odcinek "Chirurgów". Nic bardziej mylnego: nie dość, że uciekła mi połowa serialowych wątków, to jeszcze czułam się fizycznie rozczepiona , niczym Ron Weasley uciekający w kominku przed śmierciożercami.
- Nie porywajcie się z motyką na słońce- czasem nie warto słuchać tego, co mówi nasze ego. Był taki film, który nie podobał się większości moich znajomych i co? Okazało się, że mieli rację, a ja utopiłam swoje 17 zł w bagnie słabej adaptacji ("Eragon").
- Przy braniu się za "kultowe", bądź znane produkcje miejcie się na baczności- a to opis dystrybutora (pozdrawiam filmweb;]), a to inne internetowe wynalazki : wiadomo czasem się wymsknie co nieco i zepsujecie sobie połowę seansu. Tak nawiasem mówiąc, dopiero ostatnio zorientowałam się, że 4 albo 5 sezon "House'a" zdradza najważniejszą tajemnicę "Podejrzanych".
- Dobierzcie sobie odpowiednie warunki- wygodnie posłanie, odpowiednie oświetlenie (bądź jego brak w zależności od filmu), właściwy nastrój (jak byłam wzburzona nie mogłam się skupić na komedii romantycznej;P), a jeśli wybieracie się do kina nie przesadzajcie z pożywieniem (mój pęcherz ledwo wytrzymał na "Dziewczynie z tatuażem").
Wszystko to oczywiście z małym przymrużeniem oka, no bo wiadomo- jeszcze się taki nie urodził, co by najlepsze rady stworzył ;)