Panie i Panowie, mamy zwycięzcę! Miło jest mi poinformować, iż w tegorocznym rozdaniu nagród, w kategorii najlepszy serial 2011, wygrywa produkcja ze stajni HBO, o polskim (dość słabo przetłumaczonym) tytule: "Gra o tron". Naprawdę ciężko jest napisać cokolwiek nowego na temat serialu posiadającego mnóstwo pozytywnych opinii, ale postanowiłam, że dorzucę też coś od siebie.
Adaptacja sagi G.R.R. Martina, to (jak na razie) dziesięcioodcinkowa opowieść o intrygach, wojnie, krwi i honorze. Cała fabuła skupia się głównie na rywalizacji kilku rodów: mamy tu zatem między innymi opływających w złoto Lannisterów, ceniących sobie rodzinne więzi Starków i próbujących zyskać dawną świetność "ostatnich smoków" Targaryen. Oprócz tego, seria pokrótce wprowadza nas w losy Nocnej Straży: wyrzutków społeczeństwa, którzy nie mając innego celu w życiu, postanawiają zaciągnąć się do niebezpiecznej posługi, aby bronić ludzi przed nadchodzącymi (wraz z mroźną Zimą) tajemniczymi Innymi.
Pragnę podkreślić, że nie jestem fanką wytworów rodem z fantasy, więc tym bardziej zaskakujące dla mnie było, że tak bardzo wciągnęłam się w ten serial. Jak wiadomo, brutalność i przemoc w takich produkcjach stoją na porządku dziennym, a sceny erotyczne, również są tu dość oczywistym dodatkiem (przypomnijmy sobie chociażby "True Blood"). Nie wiem, czy takowy styl kiedykolwiek trafiał w mój gust, ale jednej rzeczy jestem pewna: dawno żaden serial nie wzbudził we mnie tylu pozytywnych emocji.
"Gra o tron" prezentuje mnogość niejednolitych postaci, które może i nie wzbudzą w nas odczuć empatii, ale to dzięki ich poczynaniom, otrzymamy świetnie ukazaną, bezwzględną politykę władzy. Wypowiadane przez jedną z bohaterek słowa, uwydatniają cały zamysł tej godnej polecenia serii: "W Grze o Tron zasady są proste: wygrywasz albo giniesz".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz