Nie chcemy być stworzeni do życia w rutynie. Nie każda kobieta umie być matką. I wcale nie każde dziecko jest dobre. Zwłaszcza jeśli jest Kevinem.
Główna bohaterka filmu, Eva (Tilda Swinton) jest typem podróżniczki. Pierwszy kadr z filmu, wprowadza nas w jej szczęśliwą przeszłość- jest na festynie, gdzie razem z resztą tłumu oddaje się zabawie. Początkowa scena stanowi właściwy kontrast w stosunku do tego, co nastąpi w jej przyszłości.
Owocem miłości Evy i jej mężczyzny jest syn, Kevin. Jakże inne jest zachowanie kobiety, w stosunku do reszty matek ze szkółki rodzenia: siedzi przygnębiona i od razu wychodzi, z nikim nie rozmawiając. Jej poród to ciężka droga. Opieka nad dzieckiem jest również kłopotliwa: malec wciąż płacze, a im starszy się staje, tym bardziej jest zdystansowany i inny od reszty. Rozpaczliwe próby dotarcia do dziecka napędzają fabułę, prowadząc do nadchodzącej, tragicznej w swoich skutkach katastrofy.

Film nie jest lekki. Nie posiada jednoznacznej puenty. Jednak historia, która zostaje tu pokazana zmusza nas do zastanowienia się nad pewnymi stanami rzeczy. Bo w końcu każda matka kocha swoje dziecko, jakie by ono nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz