Ponieważ jestem kobietą i lubię sobie ponarzekać, dziś będzie wpis mocno zjadliwy. Są bowiem aktorzy, którym albo wybaczamy granie nawet w najgorszych gniotach, albo tacy, od których oczekujemy czegoś więcej i boli nas, że zarówno cofają się w tym co robią, jak i stają się jeszcze bardziej irytujący w swojej profesji. Taki wpis poświęcony grzechom aktorów jest chyba dobrym pomysłem na pewne podsumowanie. Nie znam niestety całej filmografii powyższej aktorki, więc będę posiłkować się swoim minimalnym doświadczeniem.
1. Jestem ładna więc nie muszę się starać- chyba nie muszę nikomu przypominać, że Scarlett kojarzona jest głównie ze względu na swój seksapil. Lekko rozchylone usta i flirciarski uśmiech to jej znak rozpoznawczy. Po wspaniałej roli muzy Vermeera i naprawdę dobrym występie w "Między słowami" nastał dziwaczny czas posuchy, w którym wysypało się mnóstwo tytułów bazujących głownie (jak nie jedynie) na kobiecych walorach Johansson. Faktycznie "Wszystko gra" jest jeszcze godne zauważenia, ale "Vicky Cristina Barcelona" to dla mnie jedna z największych porażek kinematografii. Penelepe Cruz, której Oskarowy występ polegał głównie na tzw. darciu mordy przyćmiła i zjadła na śniadanie postać Cristiny. Powiecie, że to wina scenariusza, ale dla mnie problem tkwi raczej w aktorce. Bo być może bieganie w lateksie jest fajne, ale czas najwyższy na dojrzalsze decyzje (weźmy chociażby Avengers).
2. Nie chcę być porównywana do Marilyn Monroe- jednak w każdej głośniejszej kampanii występuję w łudząco podobnej stylizacji. Oczywiście, że najlepiej sprzedaje się to co znane, ale jest jeszcze coś takiego jak samorealizacja. Nie uważam również, że występ w "Mój tydzień z Marylin" zmieniłby moje podejście (jak wiadomo Scarlett odrzuciła tę rolę). Przed nami produkcja związana z filmami Hitchcocka i obym nie czuła znowu tego samego.
|
Zaraz, czy ja tego już gdzieś nie widziałam? |
3. Chcę być ceniona głównie ze względu na kunszt aktorski- ale jedyne co najczęściej gram to seksbomby bądź blondynki z problemami (swoją droga czuję się trochę urażona jako osoba o podobnym kolorze włosów). Innym przypadkiem jest chociażby rola Czarnej Wdowy, która teoretycznie jest silną postacią kobiecą, ale tak naprawdę służy głównie jako element spajający resztę ekipy.
|
Tak więc Wdowa musztruje Hawkeye'a, żeby przestał latać za Lokim (no dobra tak naprawdę to zupełnie inna scena). |
4. Nie uważam się za symbol seksu- tę kwestię powinnam w sumie pozostawić męskiej części publiki, ale być może jest to kwestia pewności siebie. A nadmierna pewność siebie bywa czasami irytująca.
|
Wbrew pozorom film nie jest zachęta do tańczenia cza-czy. |
Ps. Wpis jest mocno subiektywny, więc osoby urażone moimi komentarzami proszę o odrobinę wyrozumiałości- w końcu dzisiejsze czasy zmuszają do odrobiny tolerancji.
Bardzo mi się ten wpis podoba. :D
OdpowiedzUsuń*Oklaski*
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia w stosunku do kariery panny Johansson. Lubię ją, ale coraz częściej wprawia mnie w ekstazę irytacji.
Myślałam, że tylko ja tak mam :P:P
UsuńGeneralnie to jestem nią oczarowany zawsze, gdy ją widzę:)
OdpowiedzUsuńAle Twój wpis w zasadzie przedstawia samą prawdę. Osobiście uważam, że troszkę talentu Scarlett posiada, nie zmienia to jednak faktu, że poza dwoma przytoczonymi przez Ciebie filmami, jakoś nie ma specjalnie okazji, aby ten talent objawić. I specjalnie też jakoś się tym nie przejmuje, widać bowiem, że gra w ochłapach, w których świecić ma jedynie urodą.
Pozdrawiam:)
Nigdy nie byłam fanką Scarlett, a jedynym filmem jakim mnie do siebie przekonała był "Między słowami". Ale zgadzam się z twoją subiektywną opinią :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że na początku kariery Scarlett zarzekała się, że nigdy nie wystąpi nago. Scena w majtkach z "Między słowami" była podobno dla niej koszmarem (ta z początku, o ile dobrze pamiętam). Podobno sama Sofia Coppola musiała jej udowodnić, że nie są prześwitujące. Teraz jednak to jej nie przeszkadza :)
Szybko uporała się z obawami;p
Usuńjeżeli Scarlett faktycznie jest muzą Woody'ego Allenu to wiemy już czemu ostatnio kręci takie słabe filmy ;p
OdpowiedzUsuńJest nas więcej: mnie też Scarlett strasznie irytuje...
OdpowiedzUsuńMnie może strasznie nie irytuje - "Dziewczyna z perłą" to jeden z moich ulubionych filmów, tak jak i "Między Słowami" ale zgodzę się, że spoczęła na laurach i wróżę jej nazwyklejsze zapomnienie. Ja mam podobne odczucia zawodu wobec Johnny'ego Deppa - niby role dobiera ostatnimi czasy różne, ale wszędzie jest taki sam tylko, że inaczej przebrany. Ach, pozostaje mi tylko oglądać jego starsze produkcje...
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% jeśli chodzi o Deppa- stał się na maksa przereklamowany;/
Usuńw "Scoop" była świetna!
OdpowiedzUsuńNie widziałam;p
Usuńej Black Widow zagrała świetnie, ale po za tym się zgadzam, ostatnia wielka rola to bez wątpienia Lost in Translation
OdpowiedzUsuńChociaż darzę do niej wiele sympatii (acz trochę nieuzasadnionej), muszę przyznać, że rzeczywiście spoczęła na laurach. Nie wiem, od czego to zależy... Myślę, że miałaby szansę na naprawdę porządną karierę, ale oczywiście tak jest łatwiej. Mimo wszystko chyba nie jestem w stanie całkowicie jej przekreślić.
OdpowiedzUsuńnie jestem jej fanką i też zgadzam się z Twoją opinią :)
OdpowiedzUsuńJa tam lubię ja za Lost in Translation, Dziewczynę z Perłą i Kochanice Króla. W Vicky Cristina Barcelona faktycznie słabiej, ale ogólnie Scarlett daję radę! Są gorsze aktorki. :P
OdpowiedzUsuń