środa, 6 czerwca 2012

Ekranowe fazowanie.

Mieliście kiedyś tak, że oglądając jakiś serial bądź film przechodziliście niezdrową fascynację odnośnie aktora/aktorki odgrywającej/go rolę? No cóż, muszę się przyznać, że i mnie tego typu problem nie ominął: W dzisiejszym odcinku przytoczę Wam parę nazwisk, które albo wspominam z miłym sentymentem, albo rzadko kiedy.

Eric Northman (Alexander Skarsgard)- zimny skurczybyk, którego brak w "True Blood", prawdopodobnie obniżyłby loty całego serialu. Eric to właściciel nocnego klubu "Fangtasii", 1000-letni wampir, sprawiający wrażenie wyrachowanego wikinga bez krzty ludzkich uczuć. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Sookie Stackhouse- dość zacietrzewioną i pewną siebie blondynkę, umiejąca czytać w myślach. Eric początkowo  na złość Billowi startuje do dziewczyny, ale później darzy ją nie tylko względnym szacunkiem ale i sympatią. I wszystko mogłoby rozwijać się w fajny, nie cukierkowy sposób, ale niestety- Eric w 4 sezonie traci pamięć, stając się przy tym słitaśnym chłoptasiem płaczącym po nocach w poduszkę. Nie mam nic do wrażliwych mężczyzn, ale jego postać tak mi przykrzyła oglądanie, że z ulgą przyjęłam jego końcowy powrót. W tej chwili średnio mnie nawet obchodzi czy jego losy z Sook jeszcze się splotą.
Alexander Skarsgard tą jedną rolą zdobył rzesze fanek i wcale mnie to nie dziwi, bo poza tym, że zacnie wyglądający z niego gość, to jeszcze wydaje się być mało zmanierowany. Jednak to czy jest dobrym aktorem trudno orzec po obecnej filmografii.


Damon Salvatore (Ian Sommerhalder)- tu sytuacja bardzo podobna do wcześniejszej, tyle, że Damon w przeciwieństwie do Erica bardzo często obrywa za swoje poświęcenie dla heroicznej Elenki. Nie jest  melancholikiem ukrywającym swoją przeszłość jak Stefan, nie próbuje być nawet specjalnie miły dla innych, a mimo to widać w nim jakieś pierwiastki dobra.  Moim zdaniem to jeden z tych bardziej pokrzywdzonych bohaterów serii, który nigdy nie otrzymuje tego, na co zasłużył. Nie należy zapominać, że jego wcześniejsza zła postawa była spowodowana tym, że został przemieniony w nieumarłego wbrew woli.
Ian Sommerhalder ma niestety tego pecha, że raczej nie widać go na szerokim ekranie, więc czeka go prawdopodobnie zaszufladkowanie w roli przystojnego, szalonookiego wampira (obym się myliła).



Loki (Tom Hiddleston)- kolejny poturbowany przez los osobnik, szukający w pierwszej części "Thora" swojej tożsamości (jak to brzmi;p). Jest chudym, bladym brunetem, zupełnie innym niż jego rubaszny starszy brat Thor. Pierworodny Odyna ma właśnie zasiąść na tronie, ale przez swoją nieodpowiedzialną brawurę zostaje zesłany na Ziemię. W tym samym czasie Loki dowiaduje się o swoim prawdziwym pochodzeniu, co właściwie zmienia jego obecny światopogląd. Czując smutek i wściekłość, pragnie zemścić się na Thorze, a robi to dokonując pewnych manipulacji. Jego plany oczywiście kończą się fiaskiem, a po rewanżu w "Avengers" zostaje odesłany do więzienia gdzieś po drugiej stronie Mostu.
Postać antagonisty superbohatera wydawać się może zwyczajna, ale wiele wnosi tu gra Toma Hiddlestona, który posiada aktorskie wykształcenie i zdecydowanie dobrze czuje się w rolach postaci skomplikowanych.Oglądając film rozumiałam problematyczność wyborów boga niezgody, co jest  rzadkością w tego typu produkcjach- bo np. nie przypominam sobie, żebym współczuła takiemu Whiplashowi z "Iron Mana 2". Być może fenomen postaci Lokiego polega na tym, że choć zdaje się być później zły do szpiku kości, nadal z ochoczym zainteresowaniem śledzimy jego poczynania (no i ta charakteryzacja;)).

Deacon Frost (Stephen Dorff)- chyba najbardziej żenująca 'movie crush' mojego życia. Zaczęło się gdy miałam kilkanaście lat, a potem nieświadomie wkręciłam się w pierwszą część "Blade'a" (do tej pory mam kasetę gdzieś między papierami). Frost to przeciwnik czarnoskórego Blade'a pół człowieka-pół wampira, chodzącego za dnia. Postanawia skompletować własną załogę zbuntowanych krwiopijców i opanować świat ludzi. Jest przy tym bardzo pewny siebie, rockerski i fajnie pali papierosy na zebraniu rady. Widać, iż jest mocno odrzucany z kręgu Pierwotnych i to z pewnością sprawia, że widzimy go w bardziej ludzkich barwach. Możliwe, że właśnie od tego filmu zaczęło się moje zainteresowanie nadnaturalnymi postaciami- samo dzieło jest przecież ostro kiczowate, nie oszukujmy się :D.

Tyle ode mnie, teraz czas na Wasze przemyślenia;)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...