czwartek, 16 lutego 2012

Człowiek, jako mała drobinka we wszechświecie. "The Tree of Life".

Będzie trochę filozofii, trochę o sensie życia. Niełatwo brać się za obraz, stanowiący swoisty reżyserski manifest. Film Terrence'a Malicka porusza kwestie zarówno ważne, jak i niełatwe w odbiorze.
Tytułowe "Drzewo Życia", to symbol naszej egzystencji. Stanowi punkt odniesienia dla rozważań Jacka (Sean Penn), głównego bohatera filmu. Widzimy go, jako dorosłego człowieka na skraju kryzysu. Rozczarowany ówczesnym światem, pełnym chciwych ludzi, postanawia na nowo odwiedzić swoje wspomnienia z dzieciństwa i odnaleźć zgubiony cel.
Nie będzie to jednak typowy powrót do korzeni. Jako obserwatorzy zdarzeń, otrzymamy nie tylko mglistą, rodzinną historię, ale również otrzemy się o początek naszych dziejów.
Przed rozpoczęciem podróży, narrator zapoznaje  nas z  metaforyczną funkcją drogi, jaką każdy z nas wybiera w życiu: drogę Miłości lub Natury. Miłość, którą reprezentuje matka (Jessica Chastain), jest osobą dobrą, czułą i opiekuńczą. Daje innym radość i szczęście. Natura, czyli ojciec (Brad Pitt), dąży za wszelką cenę do spełnienia swoich ambicji  kosztem innych, działając niczym porywista i nieprzewidywalna siła. Te, mocno ze sobą skontrastowane motywacje, odnosić się będą do  autorytetów naszego bohatera (czyli rodziców).
Film nie tylko odświeża trudne relacje na linii ojciec- syn, ale również prezentuje nam genezę całego świata: począwszy od wielkiego wybuchu, do pierwszych żywych zwierząt i narodzin człowieka kończąc. Obrazy jakimi zostaniemy uraczeni, uświadomią Jacka o nicości człowieka wobec ogromu tego, co go otacza. 
Jakie więc rzeczy widzi dziecko? Bezradną matkę, która powierzywszy całą nadzieję w Bogu,  przechodzi bolesne doświadczenia (śmierć syna). Ojca, który "wychowawczymi" metodami koniecznie pragnie zaprowadzić porządek w domu. Nie trudno się domyślić, że wyżej wymienione refleksje odcisną piętno charakterze małego Jacka, który już jako młodzieniec miota się na wszystkie strony, czując wszechogarniającą obłudę.
Jak zatem żyć i czerpać  radość w obliczu naszej małości? Reżyser za pomocą metafor, wciąga nas w wir przemyśleń, proponując otwarcie się na miłość i  akceptację. 
Czy film jest arcydziełem? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Każdy z nas odbierze go w inny sposób i nie da się zliczyć, jak wiele interpretacji na ten temat już powstało. Nie jest to również produkcja dla każdego i nie należy oglądać jej na szybko. Jeśli macie ochotę na rozmyślania i nie jest wam obca tego typu symbolika, jest to pozycja godna polecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...