niedziela, 11 listopada 2012

Samotność, cóż po ludziach?

  Nie jest dobrze. Po raz kolejny doszło do sytuacji, gdy włączyłam film i nie byłam w stanie wykrzesać z siebie przyzwoitego wpisu (tak jest np. ze "Wstrętem" Romana). Tym razem na tapetę wzięłam "Szepty i krzyki" Bergmana, które są ciężkie, przytłaczające i właściwie stanowią jedną wielką kulę interpretacji.

   Fabuła, jak i sama treść dzieła wprowadza nas w losy trzech sióstr. Jedna z nich, Agnes zapadła na ciężką chorobę. Tak więc reszta jej rodzeństwa: Karin i Maria stają się jej towarzyszkami w trwającej już długi, długi czas agonii. Czy jednak na pewno mamy tu do czynienia z pojednawczą opowiastką o rodzinie? Otóż jedyną osobą, która naprawdę stara się zmniejszyć męki Agnes jest jej służąca Anna. Sama, straciwszy wcześniej córkę ma w sobie dużo większe pokłady empatii, niż Karin i Maria. Skąd się to bierze? Dlaczego te, wydające się uprzejmymi czynami zachowania sióstr, są momentami sztuczne i wymuszone?
    Myślę, że większość odpowiedzi poznamy w osobistych wspomnieniach bohaterek-zaprezentowanych poprzez ujęcia twarzy, znikających po krótkiej w chwili w odmętach czerwonej tapety (wszystkie ściany posiadłości, w której dzieje się akcja są właśnie takiego koloru). Agnes pośród reszty rodzeństwa wydaje się być tą najbardziej ciepłą. Pisze pamiętnik, ubierając słowa w przyjemne wspomnienia. Mimo, że miewa chwile zwątpienia- tak jak w momencie, gdy się dusi i krzyczy o pomoc, stara się ze wszystkich sił szukać oparcia w pojedynczych postępach. Mimo, że uważa przyjazd Karin i Marii za akt dobrej woli, doskonale widać, że nie wszystko wydaje się takie, jak myśli. Bowiem los reszty kobiet (oczywiście również poza Anną) to jakaś skrajna ułuda.
    Maria być może ma męża (który chyba najmocniej przejął się losem służącej po śmierci Agnes), ale woli flirtować sobie z lekarzem i czuć wieczną niepewność. Rewelacyjnym opisem jej całego charakteru jest scena przed lustrem, gdy ten sam doktor (i wcześniejszy kochanek Marii) bez zająknięcia studiuje na głos każdy element jej twarzy (zmarszczki od nudy, krzywy uśmiech, linie policzków itp.). Choć Maria zdaje się być bardziej spontaniczna od kolejnej siostry, nie jest wstanie zbliżyć się fizycznie do gnijącej pod koniec Agnes. Gdy bowiem Agnes w geście rozpaczy wyciąga ręce i tuli rudowłosą siostrę, ta w totalnej panice wyrywa się z jej objęć, próbując nerwowo wyjść przez drzwi. Nie inaczej rzecz ma się z Karin- która według wcześniejszych rozważań Agnes była najbardziej podobna do ich matki. Karin jest najzimniejsza i najbardziej surowa pośród reszty domowników. Jest jakoby wyzuta z tych wszystkich niekontrolowanych uczuć. Jej małżeństwo to przykład całkowitego braku porozumienia. Weźmy scenę kolacji- nic nie znaczące, krótkie zdania i fakt, że mąż Karin zwyczajnie nie interesuje się jej odczuciami. Nawet gdy ona zbija szklankę, nie ma żadnej reakcji po drugiej stronie stołu. Być może cała ta sztuczna otoczka wspólnego pożycia małżonków tłumaczy kolejne zachowanie Karin (wydarcie się na Bogu ducha winną służącą i zabawa szkłem). 
   Choć śmierć i żałoba na moment połączą Karin i Marię, nie będą wstanie poczuć tej siostrzanej więzi nawet w tak tragicznej sytuacji. Karin wyprze się tym, że nie pamięta co dokładnie mówiła, a Maria z równą ironią skwituje całą sprawę. Ten film opiera się na szeptach i krzykach- bo słowa są tu kompletnie zbędne, skoro i tak nie naprawią dawno zaniedbanych relacji. Nikt już nie mówi, co mu leży na sercu- z wyjątkiem Agnes i Anny. No właśnie, Anna to chyba najbardziej poszkodowana bohaterka filmu. Straciła swoją dobra przyjaciółkę, którą tak mocno pielęgnowała. Gdzie teraz pójdzie?

O czym zatem jest ta historia? O potrzebie miłości, braku porozumienia, sztywnych konwenansach. Żeby nie robić samego przekroju przez rys bohaterów, pozwolę sobie napisać kilka innych rzeczy na temat produkcji Bergmana. Oczywiście to co rzuca się już na początku, to fantastyczne zdjęcia, które razem z dość jasnym przekazem scenerii przypomina momentami piękny obraz w galerii sztuki. Ogromne wrażenie wywarły na mnie również pojedyncze sceny- plus mam wrażenie,że Karin cierpiała na jakiś rodzaj aseksualizmu. Jak zaznaczyłam na wstępie, "Szepty i krzyki" są niezwykle mocne w odbiorze, co podkreśla surowość miejsca akcji i przewijająca się w tle muzyka klasyczna- bo tak naprawdę to miałam wrażenie, że jej najczęściej nie było.
Muszę przyznać, że po próbie spisania w miarę sensownej treści, wciąż czuję się z lekka dotknięta po filmie. Bo przedstawia on nie tylko jakąś tam historię, ale i stanowi poniekąd krytykę naszego społeczeństwa.


1 komentarz:

  1. Ingmar Bergman to jeden z tych reżyserów, na których ciągle nie mogę trafić. Bo zawsze coś innego muszę zobaczyć. Słyszałam o "Szeptach i krzykach" i pewnie kiedyś spróbuję zmierzyć się z tym filmem.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...